Jej przypadek przeczy stereotypowi, że uroda i inteligencja raczej się unikają. Tym razem najwyraźniej było im po drodze – mając 16 lat, Jessica w trybie eksternistycznym skończyła szkołę średnią, a edukację zawodową zdobywała pod okiem mistrzów, m.in. aktora Williama H. Macy’ego oraz dramaturga i reżysera Davida Mameta w nowojorskim Atlantic Theatre Company.
28-letnia dziś Alba umiejętnie wykorzystuje swoje atuty. Sukces filmu „Sin City: Miasto grzechu” (2005) przekonał ją, że zmysłowy kostium może rozpalić wyobraźnię mężczyzn bardziej niż nagość. Nie spodziewała się tylu dowodów uwielbienia, które nadal otrzymuje od fanów filmu i będącego jego pierwowzorem komiksu. – Byli moimi surowymi krytykami, ale i najbardziej lojalnymi przyjaciółmi. Taka publiczność: szczera i oddana, to marzenie każdego aktora – mówi gwiazda.
Przy okazji „Sin City” ziściło się też jej inne marzenie: mogła pracować z Robertem Rodriguezem, amerykańskim reżyserem meksykańskiego pochodzenia. W żyłach aktorki również płynie meksykańska krew – po ojcu. Matka ma korzenie francusko-duńskie. Jessica urodziła się w Pomonie, w Kalifornii – tu rodzina osiadła na stałe po latach przeprowadzek, których wymagała służba ojca, zawodowego żołnierza.
Dzieciństwo aktorka wspomina z mieszanymi uczuciami. Trudno było żyć na walizkach, nie miała też zbyt wielu przyjaciół. Powodów było kilka, m.in. kłopoty zdrowotne przyszłej gwiazdy, która chorowała na astmę i miała poważne problemy z nerkami. Kolor skóry utrudniał odnalezienie się w gronie rówieśników. – Nie mieszczę się w jednej rasie – mówi Alba. – Mój ojciec był Meksykaninem, miał ciemną skórę, matka przyjechała z Europy i miała cerę bardzo jasną. Nie chodzi o to, że korzenie są czymś nieistotnym, ale nie można oceniać ludzi po kolorze skóry. W naszej rodzinie dziadek był pierwszym Latynosem, który skończył college i został wojskowym. Bał się, że jego dzieci będą wytykane palcami, dlatego np. nie uczył ich hiszpańskiego. Chciał, żeby były takie jak reszta, żeby nie czuły się inne. Mnie też tak wychowano. Ale problem polega na tym, że dla białych koleżanek i kolegów byłam dalej za bardzo latynoska, a dla Latynosów już zbyt biała. Stąd moja skłonność do izolacji. Dziś sprawa tożsamości jest dla mnie czymś oczywistym – jestem Amerykanką. Ale show-biznes też, niestety, uwielbia etykietki. Np. aktorka latynoska. Dla mnie jest to dziwne i powierzchowne – zastanawiam się np., dlaczego Cameron Diaz, chociaż jej ojciec przyjechał z Kuby, nie jest aktorką latynoską. Bo ma niebieskie oczy i blond włosy?
Jessica bardzo wcześnie, bo jako pięciolatka, odkryła swoje powołanie. W wieku dziewięciu lat zaczęła występować w szkolnych przedstawieniach. Mając 12 lat, zapisała się na kursy aktorskie, kilka miesięcy później miała już swojego agenta.