Barry Levy, scenarzysta „8 części prawdy” Pete’a Travisa, oglądał zapewne „Rashomona” Akiry Kurosawy, gdzie jedno zdarzenie ukazano odmiennie oczami trojga uczestników. Ale nie poszedł jego tropem dążenia do ukazania prawdy obiektywnej. Skupił się na montowaniu układanki, której części stanowią punkty widzenia kilkorga uczestników zdarzeń.
W hiszpańskiej Salamance (większość zdjęć nakręcono w Mexico City) odbywa się międzynarodowa konferencja poświęcona terroryzmowi. Jej szczególne znaczenie podkreśla udział prezydenta Stanów Zjednoczonych (Hurt). Gdy zbliża się on do mównicy, padają strzały... To zdarzenie oglądamy kilkakrotnie z perspektywy kilkorga uczestników i świadków. Agenta amerykańskich sił specjalnych (Dennis Quaid), który powrócił do służby po rocznej rekonwalescencji, gdy na własną pierś przyjął pocisk przeznaczony dla prezydenta.
Amerykańskiego turysty (Forest Whitaker) filmującego zamach amatorską kamerą, hiszpańskiego policjanta (Edgar Ramirez), realizatorki telewizyjnej (Sigourney Weaver), samego prezydenta, wreszcie terrorystów. Reżyser niestety nuży wielokrotnym powtarzaniem tego samego chwytu narracyjnego, choć film trwa niespełna 90 minut. Scenariuszowe kiksy i potknięcia próbuje – bez powodzenia dla całości – nadrabiać szalonymi ruchami kamery, nagłymi cięciami montażowymi, efekciarską ilustracją muzyczną.
[i]niedziela | 8 części prawdy | 20.10 | hbo | Thriller. USA 2008[/i]