[b]Rz: Co zainteresowało pana w scenariuszu serialu „Pacyfik”?[/b]
[b]Jeremy Podeswa:[/b] Podoba mi się, że pokazujemy wydarzenia wojny na Pacyfiku oczami jej uczestników, a w scenariuszu wykorzystane zostały autentyczne relacje. „Pacyfik” dotyka uniwersalnych spraw, a jednocześnie pozostaje wierny konkretnym realiom. Dla mnie to jest przede wszystkim opowieść o kosztach wojny. O tym, jakie pozostawia blizny.
[b]Jest pan w Polsce pierwszy raz. Wcześniej nie myślał pan, syn Polaka, żeby odwiedzić ojczyznę przodków?[/b]
Nie wydaje mi się, żebym unikał przyjazdu świadomie, ale też nie szukałem specjalnie okazji i pewnie ma to w jakimś stopniu związek z bolesnymi wspomnieniami ojca z czasów wojny. Dzięki „Pacyfikowi” nadarzyła się doskonała okazja, żeby przyjechać i lepiej poznać Polskę. Mój ojciec urodził się w Iwaniskach w Górach Świętokrzyskich. W czasie wojny przeszedł przez łódzkie getto i Auschwitz. Stracił niemal całą rodzinę. Oczywiście opowiadał nam, swoim synom, o wojennych przejściach i naszych polskich korzeniach. Tak się ciekawie złożyło, że prawie w tym samym czasie ja i mój brat odwiedziliśmy Polskę. W Żydowskim Instytucie Historycznym w Warszawie wiszą trzy obrazy, które ojciec namalował w getcie. To było wzruszające odkrycie.
[b]Pański ojciec Julius Podeswa był malarzem. Czy to, że wychowywał się pan w rodzinie artystów, miało wpływ na wybór przez pana kariery filmowca? Podobno właśnie ojciec zaraził pana miłością do kina.[/b]