Urodzona, żeby śpiewać

Ma 37 lat i wciąż swój osławiony wygląd lolitki, ale w Hollywood zdążyła się dorobić statusu weteranki. Może dlatego Juliette Lewis zdecydowała się na zmianę: najważniejsza jest dziś dla niej muzyka rockowa. Mówi, że dopiero teraz czuje się naprawdę sobą

Publikacja: 15.07.2010 17:16

Urodzona, żeby śpiewać

Foto: Rzeczpospolita

Nie jest pierwszą aktorką, która postanowiła spróbować sił jako wokalistka. Zwykle jednak w takich przypadkach chodzi o kaprys albo co najwyżej hobby. Z Juliette Lewis jest inaczej – radykalnie zmieniła życiowe priorytety: karierę, nawet życie prywatne podporządkowała swojej muzyce. Aktorstwo zeszło na dalszy plan.

Całą energię Lewis wkłada dziś w koncerty. Mówi w wywiadach, że film nigdy nie był w stanie dostarczyć jej takiego poczucia bliskości i więzi z publicznością. I dodaje, że na estradzie nie gra, jest w 100 procentach sobą.

Lewis nagrała dotąd cztery albumy, ma za sobą trasy koncertowe po Ameryce i Europie. Dotarła też do Polski – w 2009 roku ze swoim zespołem Juliette and the Licks wystąpiła na festiwalu Przystanek Woodstock. Ostatnią płytę „Terra Incognita” nagrała z nową grupą The New Romantiques.

Image drapieżnej gwiazdy rocka pasuje do Juliette Lewis jak ulał. Choć – jak sama przyznaje – dosyć długo dojrzewała do swego muzycznego buntu. Śmieje się, że im jest starsza, tym chętniej pozwala sobie na młodzieńcze ekstrawagancje. Na szczęście nie wszystkie. Doświadczenie ma swoją wartość i niektórych błędów młodości Lewis nie zamierza powtarzać.

Jako dwudziestoparolatka trafiła na odwyk. Była już wtedy gwiazdą i miała na koncie kilka znaczących ról, ale nie potrafiła sobie poradzić z popularnością i presją otoczenia. Uciekła w narkotyki. Wcześniej weszła w kolizję z prawem – kiedy miała 15 lat, została zatrzymana za jazdę samochodem bez prawa jazdy, a zaraz potem za udawanie pełnoletniej i wizytę w nocnym klubie. Zrobione wtedy pierwsze zdjęcia do policyjnej kartoteki do dziś wiszą na ścianie w domu gwiazdy.

Urodziła się 21 czerwca 1973 roku w Los Angeles w rodzinie związanej z show-biznesem. Matka Glenis Duggan Batley jest projektantką, ojciec Geoffrey Lewis – aktorem, znanym przede wszystkim z westernów, w których występował u boku Clinta Eastwooda. Kiedy Juliette miała dwa lata, rodzice się rozwiedli, ale z obojgiem zachowała dobry kontakt. Ojciec zabierał ją na plan filmowy – wtedy połknęła aktorskiego bakcyla. Jako siedmiolatka już precyzyjnie wiedziała, co chce robić. W wieku 14 lat przeniosła się do Hollywood i żeby móc pracować, w sposób formalnoprawny uniezależniła się od rodziców.

Debiutowała w filmie telewizyjnym „Home Fires”, potem wystąpiła w kilku serialach, m.in. w „Cudownych latach” i „I Married Dora”, a także w komedii „Moja macocha jest kosmitką” (1988). W 1989 roku zagrała duże role w komediach „Meet the Hollowheads” i „W krzywym zwierciadle. Witaj Święty Mikołaju”.

Ale prawdziwy przełom przyniosły role dramatyczne. W 1991 roku stworzyła przejmującą kreację w opartym na faktach telewizyjnym dramacie „Za młoda na śmierć”. Zagrała Amandę Sue Bradley – pierwszą amerykańską nastolatkę skazaną na karę śmierci. Na planie tego filmu poznała Brada Pitta, z którym przez kolejne cztery lata tworzyli jedną z najpopularniejszych młodych par Hollywoodu.

W tym samym roku odniosła spektakularny sukces: otrzymała nominację do Oscara za rolę Danielle Bowden w thrillerze „Przylądek strachu” Martina Scorsese. Mimo swoich 18 lat Lewis okazała się godną partnerką takich tuzów jak Robert De Niro, Nick Nolte i Jessica Lange, a pełna erotycznego napięcia scena uwodzenia Danielle przez Maksa (De Niro) na stałe weszła do filmowego kanonu.

Lewis była aktorskim objawieniem wczesnych lat 90. Mówiło się, że tylko ona potrafi w jednej chwili wyglądać ponętnie i kobieco, a za moment brzydko i odpychająco. W kolejce ustawiali się najlepsi reżyserzy – Lewis zagrała m.in. u Woody’ego Allena w „Mężach i żonach” (1992) oraz w „Co gryzie Gilberta Grape’a” Lasse Hallströma (1993). W 1994 roku wszystkie wcześniejsze role przyćmiła Mallory Knox w „Urodzonych mordercach” Olivera Stone’a według scenariusza Quentina Tarantino. Lewis i Woody Harrelson zagrali parę demonicznych kochanków, którzy przemierzają autostradę 666, siejąc śmierć i grozę.

Niedługo po „Urodzonych mordercach” gwiazda Lewis zaczęła jednak przygasać. Przyczyniły się do tego kłopoty z narkotykami. Lewis poddała się terapii odwykowej w ośrodku prowadzonym przez scjentologów. Często powtarza, że to im zawdzięcza wyjście z nałogu, i zdecydowanie broni kontrowersyjnego ruchu, z którym pierwszy raz zetknęła się w dzieciństwie za sprawą rodziców.

Niemal na równi z filmem popularna stała się ścieżka dźwiękowa z „Urodzonych morderców” – z utworem „Born Bad” w wykonaniu Lewis. Aktorka uświadomiła sobie, że muzyka pozwala jej lepiej wyrazić siebie i swoje emocje. Ale wahała się z debiutem, nie wiedziała, czy zostanie potraktowana poważnie. Po raz kolejny próbkę swoich umiejętności wokalnych pokazała w „Dziwnych dniach” (1995) Kathryn Bigelow, gdzie zagrała piosenkarkę.

Wystąpiła jeszcze m.in. w „Gorszej siostrze”, „Jakiejś dziewczynie”, „Niebie nad Luizjaną”, za rolę w telewizyjnym filmie „Histeryczna ślepota” (2002) była nominowana do nagrody Emmy, pojawiła się też w kinowej wersji serialu z lat 70. „Starsky & Hutch” (2004). Jednak od wydania w 2004 roku debiutanckiego albumu „Like a Bolt of Lighting” Lewis koncentruje się głównie na muzyce. Przez kilka lat była żoną skateboardzisty i aktora Stephena Berry’ego, rozwiedli się w 2005 roku. Teraz mówi, że jej prawdziwą rodziną są muzycy, z którymi koncertuje i nagrywa płyty.

[i]Blueberry

TVN 7 | 20.05 | WTOREK | 23.55 | ŚRODA

Cold Creek Manor

22.25 | Ale Kino! | WTOREK[/i]

Nie jest pierwszą aktorką, która postanowiła spróbować sił jako wokalistka. Zwykle jednak w takich przypadkach chodzi o kaprys albo co najwyżej hobby. Z Juliette Lewis jest inaczej – radykalnie zmieniła życiowe priorytety: karierę, nawet życie prywatne podporządkowała swojej muzyce. Aktorstwo zeszło na dalszy plan.

Całą energię Lewis wkłada dziś w koncerty. Mówi w wywiadach, że film nigdy nie był w stanie dostarczyć jej takiego poczucia bliskości i więzi z publicznością. I dodaje, że na estradzie nie gra, jest w 100 procentach sobą.

Pozostało 90% artykułu
Telewizja
Międzynarodowe jury oceni polskie seriale w pierwszym takim konkursie!
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Telewizja
Arya Stark może powrócić? Tajemniczy wpis George'a R.R. Martina
Telewizja
„Pełna powaga”. Wieloznaczny Teatr Telewizji o ukrywaniu tożsamości
Telewizja
Emmy 2024: „Szogun” bierze wszystko. Pobił rekord
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Telewizja
"Gra z cieniem" w TVP: Serial o feminizmie w dobie stalinizmu