W lesie Kumiecie koło Gołdapi, niemal na granicy z ówczesnym ZSRR, między styczniem a lipcem 1982 roku internowano 391 kobiet – działaczek opozycji demokratycznej. Autor filmu Tomasz Orlicz odtworzył historię tego miejsca.
W czasie II wojny światowej mieściła się tam polowa kwatera Luftwaffe i marszałka Goeringa, jej dowódcy. W lesie do dziś jest wiele bunkrów. Na bazie dwóch z nich po wojnie wybudowano ośrodek wypoczynkowy dla pracowników Radiokomitetu. Właśnie tam na przełomie 1981 i 1982 roku trafiły bohaterki filmu.
– Dostawałam trzy razy dziennie jeść. Mogłam się wreszcie wyspać, wypocząć – wspomina ze swadą jedna z internowanych. – Jak wyszłam z obozu, to byłam jak po sanatorium. Czułam się świetnie.
– Wolność miałyśmy całkowicie odebraną – uważa inna. – Jak ktoś o tym zapomniał, to mu o tym drastycznie przypominano.
Wszystkie pamiętają, że choć mieszkały w pięknym lesie, wydawał im się ciężki i ponury. Początkowo wspominają tamten czas z humorem i dystansem, ale wiele ma traumę do dziś. Nie mogły wychodzić poza teren ośrodka, a jedynym dostępnym na spacery terenem był wewnętrzny taras pawilonów, w których były zakwaterowane. Początkowa surowa dyscyplina z czasem uległa rozluźnieniu. Mówią, że to dlatego, iż żołnierze nie wiedzieli, jak postępować z kobietami, a one ciągle mnożyły problemy, by wywalczyć coraz to większe obszary wolności. Nie marnowały czasu w przymusowym odosobnieniu – prowadziły bogate życie kulturalne. Zbierały się na występy Haliny Mikołajskiej, uczyły języków obcych, prowadziły niekończące się dysputy. Pomocą był im także kapelan, ksiądz Aleksander Smędzik. – Mówiłem prosto do nich: czego płaczecie, jesteście na wczasach, macie je za darmo – wspomina chwile, gdy dodawał uwięzionym otuchy.