Sowieccy doradcy byli bezpieczni

„Czas honoru” dobiegł końca. Za dużo fantazji – to moja uwaga do serialowego obrazu Polski w roku 1945

Publikacja: 02.12.2012 15:00

Koniec to chyba ostateczny, większość sympatycznych cichociemnych musiała uciekać po wojnie za granicę, nie bardzo jest więc powód, aby o nich opowiadać dalej.

Mam po tej ostatniej serii bardziej mieszane uczucia, niż gdy podsumowywałem jej pierwsze odcinki. Pewnie właśnie tak, z wyczuciem sensacyjnych zwrotów akcji i z umiejętnością budzenia sympatii do bohaterów, warto pokazywać wojnę. Także tak, bo będę się upierał, że ton dogłębniejszej wiwisekcji, gdzie poza patosem jest tragizm wynikający z załamań, ze zwątpienia, bardziej pasuje do tamtych czasów. Ale dla niektórych ton „Obławy" jest zbyt trudny.

Skąd więc wątpliwości? Stąd, że zastanawiam się, czy nawet w popularnej konwencji trzeba się posuwać do traktowania w tak dowolny sposób historii. I nie chodzi mi o to, że nasi są dobrzy, a nasi wrogowie źli.

W tym ujęciu są komuniści, od początku niekamuflujący celów ani języka, wieszający na ścianach portrety Stalina. A po drugiej stronie ludzie traktujący ich, na ogół bez wahań, jako okupantów. Znika perfidia ludowo-demokratycznej przebieranki, dzięki której nowi rządzący pomagali kardynałowi Hlondowi nieść monstrancję w procesji Bożego Ciała. Nie ma Mikołajczyka z dylematami, jakie przyniósł: walczyć z bronią czy próbować legalnego oporu.

To prowadzi do fikcyjnych sytuacji. Owszem, w czerwcu 1945 r. wywieziono do Moskwy 16 przywódców Polski Podziemnej, ale już potem kolejna prowokacja tego typu byłaby niemożliwa. Nie dlatego, że komuniści stali się lepsi. Dlatego, że po uznaniu rządu jedności narodowej przez zachodnie mocarstwa zmieniła się sytuacja, nikt by się więc nie nabrał. W filmie ona jest cały czas taka sama.

A z drugiej strony mamy do czynienia z ponadprzeciętnym optymizmem. Owszem, jest terror, ale nasi bohaterowie hasają po Warszawie, aby w kluczowym momencie wywlec majora Zwonariewa z teatru, w którym wcześniej sterroryzowali komunistyczną wierchuszkę. To już przypomina żart z „Bękartów wojny", gdzie fantastyczny żydowski oddział zabija w 1944 r. we francuskim kinie Hitlera i jego gwardię. Nie chodzi o to, że nie było tej konkretnej akcji. Akcja tego typu była w tamtych czasach niemożliwa. Kto twierdzi inaczej, ten tamte czasy lukruje.

Lukruje, żeby opiewać przewagę naszych chłopców. Ale pozbawia ich losy tragizmu. Skoro tak łatwo było upolować najgrubsze komunistyczne ryby, nie było tak źle. Przykro mi, ale żadnej grubej ryby nie upolowano. Likwidowano  poza Warszawą, drugorzędnych oprawców oraz kapusiów, nie sowieckich doradców.

– Bo ty patrzysz jak historyk – rzucił do mnie  znajomy. Ale przecież nie ma nic ciekawszego od prawdy. Czy nie można opowiedzieć czegoś ciekawego, a choć trochę wiarygodnego?

Koniec to chyba ostateczny, większość sympatycznych cichociemnych musiała uciekać po wojnie za granicę, nie bardzo jest więc powód, aby o nich opowiadać dalej.

Mam po tej ostatniej serii bardziej mieszane uczucia, niż gdy podsumowywałem jej pierwsze odcinki. Pewnie właśnie tak, z wyczuciem sensacyjnych zwrotów akcji i z umiejętnością budzenia sympatii do bohaterów, warto pokazywać wojnę. Także tak, bo będę się upierał, że ton dogłębniejszej wiwisekcji, gdzie poza patosem jest tragizm wynikający z załamań, ze zwątpienia, bardziej pasuje do tamtych czasów. Ale dla niektórych ton „Obławy" jest zbyt trudny.

Telewizja
Międzynarodowe jury oceni polskie seriale w pierwszym takim konkursie!
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Telewizja
Arya Stark może powrócić? Tajemniczy wpis George'a R.R. Martina
Telewizja
„Pełna powaga”. Wieloznaczny Teatr Telewizji o ukrywaniu tożsamości
Telewizja
Emmy 2024: „Szogun” bierze wszystko. Pobił rekord
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Telewizja
"Gra z cieniem" w TVP: Serial o feminizmie w dobie stalinizmu