A że byłoby co pokazywać – nie ma wątpliwości. Nominowany w tym roku do Oscara polski dokument „Królik po berlińsku” Bartka Konopki jest dowodem, że powstają u nas znakomite filmy tego gatunku. Głównie dzięki uporowi autorów. Często nawet uznani dokumentaliści składający projekty nowych obrazów odchodzą z TVP z kwitkiem. Powód stale podawany jest ten sam – brak pieniędzy.
Mimo że coraz częściej telewizyjne dokumenty współfinansują PISF i inni koproducenci, realizuje się ich coraz mniej. Zakup filmów zagranicznych jest o wiele tańszy niż produkcja polskich. Przeciętnie to kilkaset dolarów wobec kilkudziesięciu tysięcy polskich złotych. Jednak takie komercyjne podejście przeczy zadaniom wyznaczonym dla TVP.
[srodtytul]Ofiara polityki[/srodtytul]
– Nie można wciąż odkładać wszystkiego na później – oburza się Jacek Bławut. – Dokumentalista to człowiek, który opisuje rodzące się zjawiska. Opowiadanie o nich po jakimś czasie to jak musztarda po obiedzie.
– Od pięciu lat nie nakręciłem filmu – denerwuje się Andrzej Titkow. – To, co się dzieje, woła o pomstę do nieba. W telewizji dokument przestał istnieć, a to oznacza dla niego brak alternatywy. By pojawił się w kinie, musi być pełnometrażowy i spełnić kryteria, jakich wiele obrazów tego gatunku nie udźwignie. Projekty, które chciałem zrealizować, nadawały się do realizacji wyłącznie w telewizji publicznej. Zostały odrzucone, a podobno jej zadaniem jest misja.