Polski dokument umiera w TVP

Ani w Jedynce, ani w Dwójce nie ma stałego pasma przeznaczonego wyłącznie dla filmów rodzimej produkcji

Aktualizacja: 12.03.2010 11:35 Publikacja: 11.03.2010 00:19

„Chwilami życie bywa znośne” poświęcono Wisławie Szymborskiej (na zdjęciu z Katarzyną Kolendą-Zalesk

„Chwilami życie bywa znośne” poświęcono Wisławie Szymborskiej (na zdjęciu z Katarzyną Kolendą-Zaleską i Michałem Rusinkiem)

Foto: TVN

A że byłoby co pokazywać – nie ma wątpliwości. Nominowany w tym roku do Oscara polski dokument „Królik po berlińsku” Bartka Konopki jest dowodem, że powstają u nas znakomite filmy tego gatunku. Głównie dzięki uporowi autorów. Często nawet uznani dokumentaliści składający projekty nowych obrazów odchodzą z TVP z kwitkiem. Powód stale podawany jest ten sam – brak pieniędzy.

Mimo że coraz częściej telewizyjne dokumenty współfinansują PISF i inni koproducenci, realizuje się ich coraz mniej. Zakup filmów zagranicznych jest o wiele tańszy niż produkcja polskich. Przeciętnie to kilkaset dolarów wobec kilkudziesięciu tysięcy polskich złotych. Jednak takie komercyjne podejście przeczy zadaniom wyznaczonym dla TVP.

[srodtytul]Ofiara polityki[/srodtytul]

– Nie można wciąż odkładać wszystkiego na później – oburza się Jacek Bławut. – Dokumentalista to człowiek, który opisuje rodzące się zjawiska. Opowiadanie o nich po jakimś czasie to jak musztarda po obiedzie.

– Od pięciu lat nie nakręciłem filmu – denerwuje się Andrzej Titkow. – To, co się dzieje, woła o pomstę do nieba. W telewizji dokument przestał istnieć, a to oznacza dla niego brak alternatywy. By pojawił się w kinie, musi być pełnometrażowy i spełnić kryteria, jakich wiele obrazów tego gatunku nie udźwignie. Projekty, które chciałem zrealizować, nadawały się do realizacji wyłącznie w telewizji publicznej. Zostały odrzucone, a podobno jej zadaniem jest misja.

– Na pewno coś się skończyło – potwierdza Maria Zmarz-Koczanowicz. – Najbardziej żałuję, że w telewizji nie ma już środowiska dokumentalistów, któremu o coś chodziło. Nie ma wspólnych kolaudacji, oczekiwania na kolejną premierę. To dziwne, tym bardziej że nasz dokument jest bardzo ciekawy i różnorodny. Nawet gdy fabuła przeżywała zły okres – polscy dokumentaliści zdobywali nagrody na najważniejszych festiwalach. Publiczna telewizja została za bardzo skażona polityką. Dokument też padł tego ofiarą. Bardzo nad tym boleję. Poczucie sensu odzyskuję w szkole filmowej, w której uczę. To miejsce, w którym naprawdę chodzi o sztukę.

[srodtytul]Dominacja powtórek[/srodtytul]

W Jedynce obecnie dokument ma tylko jedno stałe pasmo – w środy w okolicach północy. Jednak pokazywane są w nim filmy nie tylko polskie. W Dwójce od lat dominuje dokument zagraniczny. Nasze trafiają tam jedynie okazjonalnie – dobrze, jeśli raz w miesiącu. Sytuację ratować mają cykle, jak ostatnio „Historie prawdziwe” przypominające najsłynniejsze krajowe śledztwa. W niepamięć odeszły świetne filmy pokazywane w paśmie „Dwójki artystycznej”, które jeszcze kilka lat temu pojawiały się premierowo niemal co tydzień.

Dzięki zabiegom kierującego wówczas redakcją Jerzego Kapuścińskiego nakręconych zostało wiele portretów muzyków, aktorów, reżyserów. Pokazywane były w cyklu „Encyklopedia sztuki XX wieku”. Dziś są już tylko powtórki i kompromitujące zaleganie na półkach jak w przypadku filmu o prof. Marii Janion, który czekał na emisję pięć lat. W ubiegłym roku Redakcja Widowisk Artystycznych Dwójki wyprodukowała siedem filmów, na ten rok ma podobne plany. W nocnym paśmie dominują więc powtórki.

[srodtytul]Misja prywatna[/srodtytul]

Jednak dzięki determinacji autorów filmy dokumentalne powstają. Jednym z pierwszych, którzy zdecydowali się na samodzielną produkcję, był Jacek Bławut.

– Życie zmusiło mnie do całościowej realizacji własnych projektów – mówił wtedy „Rz”. – Eksperymentowałem jako producent w 1987 roku, a nakręcony film sprzedałem później telewizji niemieckiej.

Co ciekawe, coraz częściej dokumentem – nie tylko emisją, ale i produkcją – zajmują się stacje komercyjne – TVN i HBO. TVN, po wielkim sukcesie filmu „Trzech kumpli”, pokazała ostatnio „Chwilami życie bywa znośne” o Wisławie Szymborskiej, a w niedzielę zaoferuje widzom premierowy obraz obnażający kulisy polskiej polityki „Władcy marionetek”. Systematycznie od czterech lat gatunek promuje HBO. Dla stacji pracowali m.in. Marcin Koszałka, Jacek Bławut, Henryk Dederko, Robert Gliński. Ich filmy wywołały szeroką dyskusję. „Wojownik” Jacka Bławuta i „Istnienie” Marcina Koszałki zdobyły też wiele festiwalowych nagród. Obaj autorzy pracują teraz nad kolejnymi projektami dla HBO. Realizują też dla niej Irena i Jerzy Morawscy, autorzy głośnych przed kilku laty telenowel „Ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym” i „Serce z węgla”. Trzeba jednak pamiętać, że tych propozycji jest zaledwie kilka rocznie.

Widzom pozostaje oczekiwanie na lepsze czasy, dokumentalistom – szukanie nowych możliwości zaistnienia.

[ramka][srodtytul]Widzowie są zdezorientowani[/srodtytul]

Nie mając stałych pasm, polskie dokumenty tracą widzów. „Królik po berlińsku” Bartka Konopki nadany 3 lutego o 23.40 w TVP 1 w paśmie „Na własne oczy” obejrzało 1,66 proc., czyli prawie 590 tys. widzów. Pokazywany w TVN o 22.25 film o Wisławie Szymborskiej „Chwilami życie bywa znośne” zgromadził 2,36 proc., czyli 835 tysięcy ludzi. W tym podobnie jak i w ubiegłym roku żaden polski dokument nie przekroczył 10 proc. oglądalności, gdy kilka lat temu była to średnia oglądalność pasm. Jedynie wyemitowany w TVP 1 w primetime o 20.20 „Towarzysz Generał” (zrealizowany na zlecenie TVP Historia) obejrzało 9,96 proc. widzów, czyli 3,5 miliona ludzi.[/ramka]

A że byłoby co pokazywać – nie ma wątpliwości. Nominowany w tym roku do Oscara polski dokument „Królik po berlińsku” Bartka Konopki jest dowodem, że powstają u nas znakomite filmy tego gatunku. Głównie dzięki uporowi autorów. Często nawet uznani dokumentaliści składający projekty nowych obrazów odchodzą z TVP z kwitkiem. Powód stale podawany jest ten sam – brak pieniędzy.

Mimo że coraz częściej telewizyjne dokumenty współfinansują PISF i inni koproducenci, realizuje się ich coraz mniej. Zakup filmów zagranicznych jest o wiele tańszy niż produkcja polskich. Przeciętnie to kilkaset dolarów wobec kilkudziesięciu tysięcy polskich złotych. Jednak takie komercyjne podejście przeczy zadaniom wyznaczonym dla TVP.

Pozostało jeszcze 86% artykułu
Telewizja
„The Last of Us” bije rekord w Ameryce, a zagrożenie rośnie
Telewizja
„Duduś”, który skomponowała muzykę „Stawki większej niż życie” i „Czterdziestolatka”
Telewizja
Agata Kulesza w akcji: TVP VOD na podium za Netflixem, Teatr TV podwoił oglądalność
Telewizja
Teatr TV i XIII księga „Pana Tadeusza" napisana przez Fredrę
Telewizja
Teatr TV odbił się od dna. Powoli odzyskuje widownię i artystów
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku