Co to znaczy, że Kotecka potrafiła „odsunąć dziennikarza i napisać na nowo komentarz”, albo: „sama zasiada i pisze”? Czy do obowiązków szefa należy bicie brawa podwładnemu, gdy pisze bzdury, czy może ich poprawienie? Czy przełożeni dziennikarzy mają być niepiśmienni?Co to znaczy, że „podsuwała dokumenty”? Czy przełożony dziennikarza ma ukrywać przed nim informacje, czy raczej skłaniać go do ich sprawdzania i wyjaśniania? Skąd pomysł, by oskarżyć Kotecką, że „oferowała zeszyt pełen kontaktów” reporterowi? Czy autor tego zarzutu, kiedy sam pisze artykuł i potrzebuje wypowiedzi jednej ze stron, sięga do notesu po właściwy numer, czy raczej tak się brzydzi „zeszytami kontaktów”, że idzie pod Sejm i krzyczy „Niesiołoooowski!” tak długo, aż potrzebny rozmówca go usłyszy?Proszę uważnie przeczytać poniższy cytat: „sama otrzymuje instrukcje przez telefon i często je przez telefon wydaje”. Czy to znaczy, że w TVN „Fakty” planuje się przy użyciu tam-tamów, a w Polsacie „Informacje” dęciem w dudy? Czy może zdarza się, że do reportera zadzwoni wydawca, a do wydawcy naczelny?
Z publikacji o Koteckiej można wyczytać także inne sensacje: choćby że są w Polsce redakcje, gdzie zamiast stałych ryczałtów obowiązują wyceny – i że pion informacji TVP jest jedną z nich. I jak to bywa z honorariami, raz się dostaje więcej, raz mniej. Różnica ma polegać na tym, że jak wycen dokonuje się w (tu wpisz dowolną redakcję) to jest OK, a jak w TVP, to na pewno mamy do czynienia z korupcją.
I następna rewelacja: „miałem zrobić materiał, o 15. przyjechała Kotecka i przekazała to innemu reporterowi”. Czy to znaczy, że w innych telewizjach tematy są ustalane dożywotnio? Czy szef redakcji ma prawo wyznaczyć pracownika do wykonania jakiegoś zadania, czy nie?Zapraszam w tej sprawie do złożenia wizyty dowolnemu redaktorowi naczelnemu w Polsce i na świecie. Tylko proszę zabrać ze sobą dużo chusteczek, bo będą parskać ze śmiechu, jak usłyszą pytanie.
Jak wszystkie doniesienia prasowe, tak i rewelacje o izbie tortur w Agencji Informacji TVP szybko zaczęły żyć własnym życiem i rosnąć jak stugębna plotka, jaka zaczyna się od zwiadowcy, który ujrzał w lesie trzech zagończyków wroga, a kończy jako mit o nadchodzącej stutysięcznej armii. W ustach Łukasza Słapka, od wywiadu z którym rzecz się zaczęła, w TVP zdarzały się „sytuacje bliskie korupcji” („Dziennik”, 29 listopada).Już następnego dnia okazało się, że to „obrzydliwe przekupstwo i ewidentny przykład korupcji” (Grzegorz Miecugow dla „Dziennika”, 30 listopada). A kilka dni później (adwokat Jerzy Naumann dla „Dziennika”, 3 grudnia) zdarzenia miały „posmak korupcji podbitej służalczością”. Wieczorem Stefan Niesiołowski ogłosił, że jak PO oczyści telewizję, to „ta pani na pewno nie będzie pracować”.
I żaden autorytet moralny nie zauważył, że wicemarszałek Sejmu tym jednym zdaniem zarówno odmówił Koteckiej prawa do obrony, jak i pokazał, co ma na myśli, mówiąc o odpolitycznieniu TVP (zaiste, gdy poseł partii rządzącej grozi dziennikarzowi zwolnieniem, to jest to respektowanie niezależności mediów publicznych).
Rytualne poniżanie Koteckiej stało się ostatnio popularną rozrywką. Z dnia na dzień tłum kopiących nakręca się coraz bardziej. Piątkowy „Super Express” wskazał dalszą drogę poniżenia, drukując na pierwszej stronie zdjęcie ofiary topless, opatrzone tytułem „Naga prawda o Koteckiej”.Nic to, że fotka pochodziła z sesji promującej profilaktyczne badania piersi. Nic to, że nie miała nic wspólnego z działaniem Koteckiej jako dziennikarki. Liczy się kolejny kop wymierzony w żebra. Tłum ma już tak dobrą zabawę, że zbiegają się zainteresowani z innych podwórek. Jacek Żakowski, który pisał, że w lustracji „chodzi o poniżanie obywateli”, teraz lekko rzuca w eter (piątkowa audycja TOK FM) słowa: „Oto Patrycja Kotecka w całej okazałości w trakcie zabiegu powiększania biustu”. I nie zauważa w tym żadnego poniżania.