Kiedyś życie miłośnika telewizyjnych kryminałów było łatwe – miał ograniczony wybór. Mógł śledzić perypetie porucznika Borewicza w „07 zgłoś się”, od czasu do czasu obejrzeć „Kobrę” lub popatrzeć, jak radzi sobie „Kapitan Sowa na tropie”. Jednak w ostatnich latach stacje telewizyjne zasypały telewidzów nowymi propozycjami. Jedynka pokazała „Glinę” i „Oficerów”, Dwójka „Pitbulla”, Polsat „Falę zbrodni”. TVN „Kryminalnych”, „Detektywów” i „W-11”.
Teraz dochodzi do tego grona „Wydział zabójstw”. Nowa produkcja TVP będzie przypominała dwa ostatnie seriale TVN. Też została nakręcona w paradokumentalnej konwencji, która ma naśladować realizm policyjnej roboty. Do współpracy zaproszono specjalistów: prawników, patologów i techników.
– Można powiedzieć, że to taka nowoczesna „Kobra” – mówi Krzysztof Lang, reżyser „Wydziału zabójstw”. – I tam, i tu chodziło przede wszystkim o rozwikłanie kryminalnej zagadki. Dlatego w tej konwencji nie ma miejsca na poruszanie spraw obyczajowych. Nie pokazujemy życia rodzinnego bohaterów. Natomiast odkrywamy kulisy ich pracy.
Tytułowy wydział tworzą: „Tony” (Henryk Dąbrowski), „Mrówa” (Andrzej Rozmus), „Ojciec” (Jacek Grondowy), „Karpiu” (Bartosz Dziedzic), a także kobiety – Ewa Rudzka (Beata Chruścińska) i Justyna Riter (Justyna Sieniawska). Na czele zespołu stoi „Naczelnik” (Wojciech Skibiński).W serialu nie występują gwiazdy. Widz ma poczuć, że obserwuje dochodzenie prowadzone przez prawdziwych policjantów.
Krzysztof Lang jest doświadczonym reżyserem kryminałów i seriali o policji. Ma na koncie: „Prawdziwe psy”, „Prawo miasta” i „Falę zbrodni”. – Reżyserowanie „Wydziału zabójstw” było dla mnie wyzwaniem – przyznaje. – Trochę znudziła mnie już praca z tymi samymi aktorami, a tu miałem okazję kierować grupą ludzi, którzy jeszcze się uczą aktorskiego fachu. Fascynujące było, gdy obserwowałem, jak wchodzą w role. Na moich oczach stawali się gliniarzami zawzięcie tropiącymi bandytów.