Ten trend lansują media i tabloidy, obecne wyrocznie smaku oraz intelektualnego poziomu. Chorobą niedouctwa zaraziły się programy do niedawna stawiające sobie i odbiorcom pewne intelektualne wymagania. Bo dziś dyskryminacja osobników z IQ poniżej 90 uchodzi za politycznie niepoprawną. Komu się wypsnie zakazany termin: „kultura wysoka” czy, nie daj Bóg, „elitarna”, ma przechlapane: nie jest trendy.
Radiowa Trójka, ongiś azyl dla inteligentów, też ustawiła się frontem do ciemniaka. Nawet audycje poświęcone kulturze serwowane są w takiej formie, żeby załapał się na nie każdy osobnik szczególnej troski. Majstersztyk to programy muzyczne. Zwerbowano kadry, którym język ojczysty jest obcy, za to płynnie posługują się angielskim. Zasób słów – góra 500. Ykanie, meczenie i inne nieartykułowane dźwięki wydawane na antenie są jak najbardziej w dobrym tonie. Oraz wyraźnie słyszalny język migowy. Co do składni – im bardziej karkołomna i na przekór gramatyce, tym lepiej.
Najważniejsze jednak to banał wygłaszanych przy otwartym mikrofonie myśli. Erudycja zakazana. Dopuszczane jedynie konstatacje z gatunku wyważania otwartych drzwi. Przodują w tym spece od muzyki. Ostatnio jeden z nich objawił mi głęboką prawdę: oto byłe trio, obecnie kwartet, „wygenerował większą polifonię”. Nigdy bym na to nie wpadła. Ten sam mistrz mowy polskiej wyznał publicznie: „ośmielę się wyartykułować na antenie prośbę do zespołu: trzeba pisać dobre piosenki”. Święte słowa, panie dobrodzieju!
Fajnie być medialnym głupkiem. Zawodowa poprzeczka ustawiona na poziomie kolan, ale samozadowolenie niebotyczne.
Trójka daje takim szansę. Wysyła w teren, gdzie dzieje coś się kulturalnego. Na przykład – na festiwal filmowy do San Sebastian. Trafiła tam dwójka reporterów: Agnieszka Obszańska i Michał Nogaś. Pojechali zupełnie nieprzygotowani na spotkanie ze światem kina. Ale co tam! Grunt to tupet. Jak przystało na ignorantów, postawili na radosną improwizację. „Mamy tu wystawę najsłynniejszych aktorów hiszpańskich, których oczywiście nie znam” – bezkompleksowo zwierzył się Nogaś słuchaczom. Innym razem dopytywał dyrektora festiwali, czy Almodóvar zapisał się czymś szczególnym w czasie któregoś z festiwali. Może, na przykład, zdemolował hotelowy pokój? Wypowiedzi tłumaczone były na żywo. Najpierw wersja hiszpańska in extenso, potem to samo po polsku. A czas antenowy sobie kapał.