Autor i zarazem narrator dokumentu jest obywatelem Kanady pochodzenia chińskiego. Razem z najbliższymi wyruszył w sentymentalną podróż statkiem „Królowa Wiktoria” w górę Jangcy.
– Płynę luksusowym statkiem wycieczkowym w górę rzeki, ku Zaporze Trzech Przełomów, największej hydroelektrowni na świecie – opowiada zza kadru. – Takie wycieczki po rzece nazywane są rejsami pożegnalnymi. Ludzie chcą pożegnać krainę, która wkrótce zniknie pod wodą.
W trakcie budowy przesiedlono blisko półtora miliona osób. Wśród nich jest także rolnicza rodzina 16-letniej Yu, mieszkająca dotąd nad brzegiem rzeki. Są biedni, w ich sypiącej się chacie nie ma ani telewizora, ani nawet elektryczności. Tyle że jedzą do syta. Nie mają pieniędzy, by posłać córkę na studia, o których marzy. Namawiają ją, by poszła do pracy i pomogła w utrzymaniu rodziny. Podejmuje więc pracę na statku turystycznym.
Dostaje na nim angielskie imię Cindy, służbowe uniformy i szczegółowe instrukcje, jak zwracać się do gości. Jednak dziewczynie nawet proste czynności w kuchni nastręczają wiele trudności i wyciskają z oczu łzy. Tęskni za bliskimi. Znacznie lepiej radzi sobie dobrze znający angielski Chen Bo Yu o angielskim imieniu Jerry. Jest pewny siebie, ze swadą nawiązuje kontakty z turystami, a ci nagradzają go sutymi kilkudziesięciodolarowymi napiwkami. To nie podoba się przełożonym, którzy zwalniają go po trzymiesięcznym okresie pracy. Ale chłopak nie jest tym zbyt zmartwiony, bo wie, że jego rodziców stać na to, by studiował...
Tymczasem rodzina Yu jest w przededniu przeprowadzki. Warunki ich życia się nie poprawią, a w dodatku stracą dotychczasowe źródło dochodu.– Już wiem, że nie dostanę odszkodowania – mówi ojciec Yu. – To tak jakby kamień, który dźwigałem, zmiażdżył mi stopę. Jestem prostym wieśniakiem, który nie czyta i nie ogląda telewizji. Wszystko tutaj należy do władz. Mną nikt się nie przejmuje.