Szacuje się, że bezdomnych dzieci jest w Moskwie ponad 30 tysięcy. Śpią na kartonach. Brudne, bose, wyciągają ręce do przechodniów, prosząc o parę groszy. – Nasz film opowiada nie tylko o Rosji, ale i o nas, o ludzkiej obojętności – mówili realizatorzy na jednym z pokazów.
Ta niezależna produkcja powstawała ponad trzy lata. Autorzy nie mieli pozwoleń na kręcenie zdjęć na ulicach Moskwy, dlatego zdarzało się, że policja konfiskowała im sprzęt i taśmy albo zawoziła na komisariat. 35-minutowy obraz zmontowany ze 140 godzin materiału pokazuje bohaterów z bliska – obdartych, wąchających klej, żebrzących. Mają od kilku do kilkunastu lat, dziecinne buzie i nie czekają na lepsze jutro, bo w nie nie wierzą.
Piją wódkę tak, jak ich rówieśnicy z normalnych domów coca-colę. Mimo to tęsknią za mamą, choć nieraz się ich wyrzekła, zostawiła. Opowiadają o wypędzeniu z domu, prostytuowaniu się, ucieczkach. Niektórzy są agresywni. Film jest wstrząsający, jego autorzy pokazują wiele drastycznych scen. – Niektóre z tych dzieci już nie żyją, losy większości z nich są przesądzone – mówił bez złudzeń Andrzej Celiński. – Ale na ich miejscu pojawiają się dziesiątki nowych, którym trzeba spróbować odmienić los.
Obserwując przez długie tygodnie beznadziejne życie dzieci, Hanna Polak, autorka filmu, postanowiła im pomóc. W 1997 roku założyła fundację Aktywnej Pomocy Dzieciom. Jej oddziały mają siedziby nie tylko w Rosji, ale także w Polsce, Norwegii, Szwecji i Anglii. W Moskwie fundacja prowadzi stałą akcję dożywiania małych mieszkańców dworca i wynajmuje mieszkanie, do którego zawsze mogą przyjść po pomoc.
– Wcześniej często jeździłam do przyjaciół w Rosji – mówi Hanna Polak. – Za którymś razem na dworcu spotkałam grupkę dzieci. Prosiły mnie, żebym przyszła do nich wieczorem. Wtedy zobaczyłam, że jest z siedemdziesięcioro. Podbiegły, zaczęły mnie obejmować, łapać za ręce. Byłam zszokowana. Postanowiłam, że im pomogę. I trwa to do dziś. Przez kilka miesięcy mieszkał ze mną 14-letni Żenia, aż udało się go umieścić w domu dziecka.