Urodzony w Bombaju Joseph Rudyard Kipling (1865-1936) nie miał łatwego dzieciństwa. Jako zaledwie sześciolatek, zgodnie z tradycją panującą w Indiach Brytyjskich, został wysłany z trzyletnią siostrzyczką do Anglii, do państwa Hollowayów, którzy mieli zadbać o odpowiednią ich edukację. Nie byli to jednak czuli ludzie, więc prawie sześć spędzonych u nich lat Rudyard bardzo źle wspominał. Zapewne tamte doświadczenia sprawiły, że jako dorosły zawsze solidaryzował się z dziećmi.
Tragedią, która nim zachwiała ,była śmierć ukochanej sześcioletniej Josephine, zmarłej na zapalenie płuc wkrótce po przybyciu rodziny Kiplingów do Nowego Jorku. Właśnie dla niej pisał pierwsze „Takie sobie bajeczki”, które jej codziennie opowiadał. Pilnowała podobno, by nie zmieniał żadnego słowa przy kolejnej opowieści.
Od śmierci Josephine stał się smutniejszy i bardziej surowy – uważają biografowie pisarza. Przeżywanie straty, powracający ból pojawia się w kolejnych jego utworach tego pisarza, o czym z koleiopowiadają w filmie literaturoznawcy. Kipling przypomina naszego Jana Kochanowskiego przeżywającego boleśnie przedwczesną śmierć ukochanej Urszulki…
To nie był jedyny cios, jaki Kiplingowi wymierzyło życie. Był frankofilem i niemniej zagorzałym przeciwnikiem Niemiec, uważał, że stanowią oni zagrożenie dla zachodniej cywilizacji. Kiedy wybuchła I wojna światowa, wygłaszał przemówienia zachęcając do wstępowania do armii.
Jednym z tych, którzy odpowiedzieli na apel, był jego 17-letni syn John. Nie został jednak przyjęty do marynarki wojennej ze względu na słaby wzrok. Dopiero dzięki pomocy ojca stał się żołnierzem Gwardii Irlandzkiej.
Kipling z tego powodu bardziej cierpiał niż się cieszył, pojawiły się u niego dokuczliwe dolegliwości psycho-somatyczne. Johna wysłano na front do Francji, gdzie zginął. Ojciec rozpoczął poszukiwania jego towarzyszy, zaczął gromadzić relacje o dniu jego śmierci. A potem stworzył liczne epitafia…