Pierwsza część, emitowana rok temu, zdobyła statuetki Emmy, Złote Globy i rzeszę zagorzałych fanów, także w Polsce. Akcja serialu rozgrywa się w krainie Siedmiu Królestw, przypominającej średniowiecze. W drugim sezonie po śmierci króla dochodzi do wojny o żelazny tron między od dawna zwaśnionymi rodami – Starków i Lannisterów. Pierwsi są szlachetni i zamieszkują mroźną północ, drudzy to przebiegli i okrutni władcy słonecznego południa.
Poprzednia część nauczyła widzów (nie zaznajomionych z prozą Martina), że nie należy przywiązywać się do bohaterów, ponieważ nawet pierwszoplanowe postacie szybko giną. Dlatego serial przyciąga bardziej jako widowisko o ludzkiej bezwzględności i głupocie, niż opowieść, w której kibicujemy sympatycznym protagonistom. „Gra o tron" jest tak pomyślana, że uczciwi i honorowi wzbudzają mniejsze zainteresowanie niż sadystyczni lordowie, patologiczne matki czy samozwańczy, zidiociali królowie.
W drugim sezonie jednym z głównych bohaterów staje się karzeł Tyron Lannister (świetny Peter Dinklage). W świecie pogrążającym się w chaosie zachowuje poczucie humoru i potrafi działać z rozmysłem. Poprzez pomysłowe intrygi próbuje ograniczyć władzę swojej siostry, wdowy po królu i matce dziedzica korony – rozpieszczonego arcyksięcia.
W „Grze o tron" są również świetnie zagrane i wymyślone postacie dziecięce – czasem przerażają swoją okrutnością, ale zwykle zachwycają inteligencją, siłą przebicia i sprytem.
Kolejna odsłona serii zawiera jeszcze więcej przemocy i seksu (także kazirodczego), ale też brutalne i erotyczne sceny są niekiedy uzasadnione. W Siedmiu Królestwach upada bowiem dotychczasowy system władzy i bohaterowie na przemian wojują, knują oraz korzystają z przyjemności póki jeszcze żyją.