Dwa tygodnie temu śpiewał w Metropolitan w Nowym Jorku w transmitowanej na świat „Łucji z Lammermooru”, niebawem wraca tam, by wystąpić w jubileuszowej gali Placida Dominga. A teraz w rodzinnym Krakowie Mariusz Kwiecień postanowił pokazać się jako Don Giovanni.
Mozartowski uwodziciel to jego rola-wizytówka, objechał z nią Amerykę, śpiewał w Europie, Japonii oraz sześć lat temu w Warszawie. I jest coraz lepszy. Nie tylko dlatego, że przekroczywszy trzydziestkę, stał się – jak Don Giovanni – mężczyzną z doświadczeniem, a jego głos brzmi piękniej. W tej operze wspaniale potrafi się bawić niuansami recytatywów, a słynny toast Don Giovanniego śpiewa w brawurowym tempie, nie niszcząc przy tym urody melodii.
[srodtytul]Mężczyzna w kryzysie[/srodtytul]
O klasie Mariusza Kwietnia świadczy fakt, że w kolejnych inscenizacjach nie powiela tego samego wcielenia. Krakowski Don Giovanni jest zupełnie inny: to mężczyzna w chwili słabości. Kobiety są obiektem marzeń, ale z tymi, które są wokół, nie potrafi sobie poradzić.
Tak odczytał operę Mozarta reżyser Michał Znaniecki, ale czy należą mu się autorskie prawa do tego przedstawienia? Nie tylko zarys akcji, ale także bohaterów pierwszego i drugiego planu w ich charakterystycznych strojach wziął tu Znaniecki z „Osiem i pół” Federico Felliniego.