Ten teatr powstał dzięki wielkiej determinacji Adama Hanuszkiewicza. To on namówił władze Warszawy, by w miejscu, gdzie miał być nocny lokal pod Domami Towarowymi Centrum, otworzyć małą scenę Narodowego – wspomina Anna Chodakowska, która zadebiutowała tam rolą Antygony w spektaklu inaugurującym działalność teatru.
Niekonwencjonalna przestrzeń oraz widownia, która otacza aktorów z trzech stron, przypominały Hanuszkiewiczowi nieco teatr starożytny. Uznał, że to znakomite miejsce na wystawienie „Antygony”.
– Dla nas, kończących warszawską szkołę teatralną, to było niezwykłe przeżycie. Teatr Mały to miejsce cudowne w swej ascezie, graliśmy na gołych deskach, na ścianach surowa cegła. A do tego bliskość publiczności, która niemal chuchała nam w kark – dodaje Chodakowska. – Nasza „Antygona” wytworzyła jakąś cudowną energię dla tego miejsca , która pozostała na wiele lat. Zarówno dla aktorów, jak i dla widzów.
Z łezką w oku wspomina tamtą „Antygonę” i ten teatr także Wojciech Kępczyński, dziś twórca musicali i dyrektor muzycznej Romy. On także, jeszcze jako aktor, debiutował w słynnym spektaklu Adama Hanuszkiewicza.
– Hanuszkiewicz, opiekun naszego roku, dawał nam poczucie wolności. Na próbach do „Antygony” ja i koledzy chodziliśmy w dżinsach i mieliśmy długie włosy i brody. Wyglądaliśmy jak hippisi. Przyjaźnie z tamtego okresu przetrwały do dziś. Otwarcie tej sceny było fantastyczną przygodą dla całego wielopokoleniowego zespołu Teatru Narodowego – mówi.