Co zadecydowało, że po latach spędzonych na uznanych scenach dramatycznych zdecydowała się pani na angaż w Syrenie?
Kiedy Wojciech Malajkat zaproponował mi etat, ucieszyłam się i pomyślałam, że dobrze się czułam w tym zespole, grając gościnnie za dyrekcji Barbary Borys-Damięckiej. Teraz uznałam, że pora w moim życiu coś zmienić, odświeżyć. Trochę się w Ateneum zasiedziałam. Wprawdzie przemaszerowałam tam przez ważne spektakle dramatyczne, ale często grałam też w przedstawieniach muzycznych m.in. w „Dymnym" i „Opera Granda" w reż.Macieja Wojtyszko, „Tuwimie" w reż. Krzysztofa Zaleskiego, „Boyu" w reż. Waldemara Śmigasiewicza, „Burzliwym życiu Lejzorka" w reż. Macieja Wojtyszko i Waldemara Śmigasiewcza, „Kubusiu Fataliście" w reż. Andrzeja Pawłowskiego. Zawsze zresztą zastanawiałam się, czy moje śpiewanie to przekleństwo, czy błogosławieństwo. Jeszcze w Poznaniu, gdzie debiutowałam grając Klarę w prapremierze „Nieznajomej z Sekwany" Ödőna von Horvátha nieznany wówczas poeta Stanisław Barańczak dopisał mi kilka songów. Potem we Współczesnym w Warszawie, oprócz Matki w „Ślubie" Witolda Gombrowicza grałam w spektaklach stricte muzycznych: w „Mahagonny" Bertolta Brechta w reż. Krzysztofa Zaleskiego i „Pastorałce" Leona Schillera w reż. Macieja Englerta.
„Stacyjka Zdrój" w Ateneum pokazała, że świetnie czuje pani Kabaret Starszych Panów. Miała Pani okazję poznać Przyborę lub Wasowskiego?
Wiem, że pan Jeremi był przed laty na sztukach z moim udziałem. Oglądał moje recitale we Wrocławiu. Do spektaklu z muzyką Jerzego Satanowskiego dopisał dwie piosenki, które zaśpiewałam. Ale do bliższej współpracy jakoś nigdy nie doszło. Szkoda.
Pracę w Syrenie rozpoczęła pani od recitalu piosenek Kurta Tucholskiego, co zbiegło się z wydaniem płyty. Były też „Piosenki Taty Kazika". Kogo zagra Pani w najbliższej premierze?