To właśnie sopockie spotkania ze spektaklami i słuchowiskami zrealizowanymi w poprzednim roku pokazują obraz siły i słabości dwóch największych polskich scen – telewizyjnej i radiowej. Dyskusja o likwidacji abonamentu powoduje jednak narastającą niepewność o przyszłość teatru radiowego i telewizyjnego.
– Zagrożenie wydaje mi się bardzo poważne, bo teatr w całości finansowany jest z abonamentu – mówi Wanda Zwinogrodzka, szefowa Teatru Telewizji, w rozmowie z Krzysztofem Feusettem. – Z pewnością telewizja publiczna będzie się starała go utrzymać, ale czy zdoła? Przecież nie przypadkiem mimo rozwoju rynku telewizyjnego teatr istnieje tylko tutaj. Nie ma go w żadnej ze stacji komercyjnych.
– Nasz podstawowy kłopot polega na tym, że nie wiemy, co nas czeka. Na razie dowiedzieliśmy się, że abonamentu nie będzie. A to, powiem krótko, oznacza, że nie będzie Teatru Polskiego Radia – Krzysztof Zaleski, szef radiowej sceny, stawia kropkę nad i.
Jak więc widać, w tym roku w Sopocie może być więcej troski i niepokoju niż festiwalowej fety. Ale może warto uświadomić sobie, o co walczymy i co możemy stracić. Bo przecież w ostatnim okresie pojawiły się nowe, interesujące zjawiska. Choćby Scena Faktu prezentująca spektakle dokumentalne przypominające nieznane karty naszej historii, zapomnianych bohaterów. Tego rodzaju inscenizacje przyciągnęły przed telewizory nowych, często młodszych widzów.
Z kolei radiowy teatr po latach przerwy wrócił na stałe do Trójki i coraz chętniej współpracują z nim znani reżyserzy filmowi. Nagrywany jest nowy radiowy kanon klasyki polskiej.