W niedzielę na zamkniętym pokazie w Operze Narodowej a dzień wcześniej w łódzkim Teatrze im. Stefana Jaracza zagrał w spektaklu „The Infernal Comedy - Wyznania seryjnego mordercy" w reżyserii Michaela Sturmingera.
Malkovich ma w swym dorobku wiele mrocznych postaci, także psychopatów. W „The Infernal Comedy..." gra Jacka Unterwegera, wielokrotnego zabójcę, okrzykniętego więziennym poetą. „Rz" spytała jak odreagowuje tego typu role, aby związane z nimi emocje nie przenosiły się do życia prywatnego: — Mam nadzieję, że jakoś sobie z tym radzę i nie przenoszę morderczych instynktów na rodzinę i przyjaciół. Staram się też kierować rozsądkiem i w życiu artystycznym stosować płodozmian. W teatrze takie wyciszenie następuje po zejściu ze sceny, w garderobie, podczas zmiany kostiumu.
Przypomniał też, że nawet najbardziej brutalna opowieść musi być rozładowana humorem, bo inaczej byłaby dla widza nie do przyjęcia. Tak jest właśnie w przypadku „The Infernal Comedy". Utwór jest rozpisany na barokową orkiestrę, dwie sopranistki i jednego aktora. Malkovichowi towarzyszą Słowenka Bernarda Bobro i Polka - Aleksandra Zamojska oraz 35-osobowa orkiestra. Amerykański artysta odniósł się także do słów swego bohatera „wolę być mordercą niż nikim": — Można pomyśleć, że jest to syndrom naszych czasów. Ale mam nadzieję, że nie do końca. — przyznał Malkovich. — Andy Warhol przewidział, że w przyszłości każdy będzie miał swoje 15 minut. Dziś łatwiej niż kiedykolwiek zwrócić na siebie uwagę. Ale ja mam dwójkę dzieci, które za moment przestaną być nastolatkami. I kiedy patrzę na nich i ich znajomych, to widzę, że na szczęście nie są to ludzie, którzy myślą tymi kategoriami. Więc może słowa Jacka Unterwegera to nie jest cała prawda o naszych czasach.
John Malkovich, któremu światową sławę przyniosła rola vicehrabiego de Valmonta w głośnej ekranizacji „Niebezpiecznych związków" nie jest w Polsce po raz pierwszy. Ostatni przyjazd do Łodzi nieco się opóźnił, ponieważ w Pradze artysta został okradziony z dokumentów. W połowie lat 90. ubiegłego wieku gościł w Malborku, jako odtwórca roli Abla w filmie „Król Olch" Volkera Schlöndorffa. Przed 10 laty na łódzkim festiwalu Camerimage otrzymał od operatorów nagrodę dla wybitnego aktora. Teraz zaś odebrał nagrodę „Złotego glana", przyznawaną przez łódzkie kino Charlie wybitnym, niezależnym twórcom kina i otworzył pokaz swojego debiutu reżyserskiego „Tancerz". Jako miłośnik słodyczy otrzymał w prezencie m.in. pudełko z dziesięcioma rodzajami polskich „krówek", których - jak wyznał - jest smakoszem. A po konferencji jako znawca i zbieracz starodruków, obejrzał najstarsze wydawnictwa ze zbiorów łódzkiej biblioteki im. Marszałka Józefa Piłsudskiego.
Podczas łódzkiej konferencji w Teatrze Jaracza podkreślał urodę Polek i mówił z sympatią o Polakach. Z pewnością nie była to czysta kurtuazja. Malkovich lubi odwiedzać nasz kraj prywatnie. Tu przed kilkoma miesiącami leczył kontuzję kolana. Jest ojcem chrzestnym dziecka jednego z dystrybutorów filmowych. Po prezentacjach w Polsce spektakl grany będzie jeszcze m.in. w Londynie, Wiedniu, St. Petersburgu, Nowym Jorku i Rio de Janeiro.