Czy ta francuska komedia autorstwa Daniela Colasa powtórzy ogromny sukces pierwszej transmisji z 24 października ubiegłego roku? Pokazana wówczas "Boska" w reżyserii Andrzeja Domalika z Krystyną Jandą w roli tytułowej zgromadziła ponad 2 miliony 700 tysięcy widzów (dane TNS OBOP).
Bohaterami "Skarpetek, opus 124" są dwaj zapomniani aktorzy, którzy najlepsze zawodowe chwile mają już za sobą. Z tęsknoty za czasem sławy postanawiają wspólnie przygotować spektakl, by powrócić na teatralne deski. W przedstawieniu wyreżyserowanym przez Macieja Englerta występują: Piotr Fronczewski i Wojciech Pszoniak.
Jednak dzisiejszy Teatr Telewizji "na żywo" z tym dawnym, z połowy lat 50. ubiegłego wieku, łączy tylko nazwa. Wówczas spektakle powstawały specjalnie dla małego ekranu – odbywały się do nich liczne próby, powstawała scenografia. Transmisja była premierą. "Skarpetki, opus 124" znajdują się w repertuarze Teatru Współczesnego w Warszawie od półtora roku.
Spektakl transmitowany z warszawskiego studia na Woronicza ma pokazywać dziewięć kamer. Widzowie obserwujący relację w Internecie sami będą mogli zdecydować, które ujęcia chcą oglądać.
– Kiedyś Teatr Telewizji rejestrowały trzy kamery – wspomina Maciej Englert. – Mam nadzieję, że możliwości współczesnej techniki wzbogacą przedstawienie o dodatkową jakość, podnosząc jego dramaturgię. Widz może uczestniczyć w czymś, co się dzieje. Każdy będzie mógł zobaczyć aktorów z bardzo bliskiej odległości, wręcz podejrzeć ich. W teatrze, gdy grają tyłem do widzów, nie jest to możliwe. Przy psychologicznych sztukach takich jak "Skarpetki", możliwość przyjrzenia się z bliska twarzom aktorów, ich oczom, jest walorem. Jednak aktorzy wystąpią bez mikroportów.