Kulisy wielkiej historii

Danuta Wałęsa to kolejna współczesna postać na scenie. Wcześniej byli Miller, Jaruzelski i Popiełuszko

Aktualizacja: 15.10.2012 10:40 Publikacja: 15.10.2012 10:02

Krystyna Janda piecze szarlotkę wg przepisu Danuty Wałęsy

Krystyna Janda piecze szarlotkę wg przepisu Danuty Wałęsy

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak PN Piotr Nowak

Teatr, tak jak telewizja i literatura, coraz częściej żywi się współczesną historią i dokumentalnymi opowieściami, by pokazać podszewkę wielkiej polityki oraz rzeczywistości.

W ilustrowanym wizualizacjami finale spektaklu „Danuta W." Teatru Polonia, gra na ekranie sama Danuta Wałęsa. Samotna w wielkim domu, poprawia poduszki na kanapie w gigantycznym salonie i wychodzi do ogrodu, gdzie pieści jabłoń z dorodnymi owocami. Sama nie mogła liczyć na taką czułość. Rodziła dzieci, dawała sławnemu mężowi chwile wytchnienia, żyjąc w jego cieniu. Wyszła z niego dzięki szczerej, pełnej goryczy autobiograficznej książce „Marzenia i tajemnice" napisanej wspólnie z Piotrem Adamowiczem, a teraz zainscenizowanej przez Janusza Zaorskiego.

Janda się zacina

Wcześniej sztukę „Wałęsa. Historia wesoła, a ogromnie przez to smutna" napisał Paweł Demirski. Wałęsa nie miał historycznych wąsów, tylko krzyczał do okradanych pracowników: „Nie ma wolności bez strajku". Przekonywał, że staliśmy się zakładnikami globalnych korporacji, które usidliły nas wieloletnimi kredytami. Związki zawodowe są uległe, a media tworzą wirtualny świat jak z reklamy. W finale 21 postulatów „Solidarności" trafiało na śmietnik, a stoczniowy styropian został zlicytowany na aukcji.

„Niesamowite przypadki Leszka M." Macieja Kowalewskiego pokazały pełny sprzeczności portret premiera Leszka Millera, na który składało się dzieciństwo bez ojca, kariera w PZPR, sprawa pożyczki moskiewskiej, rewelacje Anastazji Potockiej, spotkanie z szefem CIA i z pułkownikiem Kuklińskim. Był to portret negatywny, lecz niejednoznacznie prezentujący trudne czasy PRL.

„Generał" Jarosława Michałowskiego przywołał Wojciecha Jaruzelskiego, który gra przed samym sobą farsę człowieka o tragicznych życiowych wyborach. Tymczasem jest postacią operetkową i domowym tyranem. Autorytetem tylko dla ludzi, którzy razem z nim oczekują na proces.

„Popiełuszko" Małgorzaty Sikorskiej-Miszczuk w reżyserii Pawła Łysaka to prowokacja wymierzona w fanatycznych antyklerykałów i kościelnych hipokrytów. Dla obu tych grup prawdziwa historia Popiełuszki jest kłopotliwa. Pierwszej uzmysławia bezkompromisową walkę kapłana o wolność. Dla drugiej musi być wyrzutem sumienia, bo nie jest godna ofiary księdza Jerzego.

W spektaklu „Danuta W." Krystyna Janda nie udaje Danuty Wałęsy. Nie użyła charakteryzacji. Tylko głos aktorki jest pełen bólu, jaki jej bohaterka skrywała przez lata. Janda czasami się zacina, myli, robi pauzy, by opowieść nie robiła wrażenia wypolerowanego teatralnego scenariusza, tylko brzmiała jak wspomnienia prostej kobiety próbującej poprzez opowieść, rwaną, chropowatą, niechronologiczną zrozumieć swoje życie, o którym powiedziała, że nie daje się pojąć.

Wzorowa matka Polka

Klucz do niego stanowi scena, gdy Krystyna Janda wylicza ośmioro dzieci pani Danuty. Daty ich urodzin były ważniejsze od wielkich wydarzeń, które zmieniły losy naszej części świata. Tylko dlatego zachowała spokój, nie zwariowała ze strachu o męża i nie bała się o przyszłość. Potrafiła żyć poza historią. Spokojnie czekając, aż wszystko się wyklaruje, wyjaśni. Wzorowa matka Polka.

Janda gra ją, stojąc za kuchennym blatem. Przygotowując i piekąc jabłecznik, specjalność pani Danuty, cierpliwie obiera jabłka, odsłaniając kolejne rozdziały przeszłości żony pierwszego przywódcy „Solidarności". Docierając do jądra ciemności życia w PRL i patriarchalnej rodzinie.

Forma monodramu jest idealna, bo tylko ona może pokazać, że miłość do Lecha, człowieka skrytego, wiązała się z samotnością. W spektaklu pada wiele mocnych słów, które mogłyby wypowiedzieć polskie matki, żony, córki. O ojcu niepotrafiącym zmienić pieluchy i mężu nieumiejącym przygotować kanapek czy obiadu. Na tym tle imponują słowa pani Danuty, że miłość to znaczy być z kimś do końca i dawać mu to, o czym marzy się dla siebie. W tym przypadku bez wzajemności.

Dla widzów, którzy pamiętają PRL i pierwszą „Solidarność", ważny jest, przypomniany również w wideoprojekcjach, pejzaż komunistycznej Polski – drewnianego domu na Mazowszu, skąd pani Danuta uciekła do Gdańska, życie w robotniczym hotelu, w ciasnym mieszkanku, problemy z zaopatrzeniem i szykany ze strony SB. Dla młodych równie straszny jak komuna może być męski szowinizm i konserwatyzm.

Można też zobaczyć w bohaterce niekoronową królową Polski, która wzorem dynastycznych schematów, przez niedający się wytłumaczyć zbieg okoliczności, została żoną przywódcy opozycji i straciła prywatność. Jak wiele kobiet marzyła o normalnej rodzinie, kochającym mężu, dzieciach, tymczasem musiała reprezentować małżonka za granicą. Przyjmować w Gdańsku Reagana, Busha, Mitterranda, Thatcher, którzy nic nie rozumieli z jej życia. Kwituje to żart o bażantach serwowanych na obiadach u księdza Jankowskiego, w    czasach, gdy żywność była na kartki.

Solidarność bez miłości

Jest wreszcie w monodramie Krystyny Jandy przerażająca opowieść o tym, że życie nigdy nie jest takie, jak sobie wymarzymy, miłość zaś często kończy się samotnością we dwoje lub związkiem wirtualnym. Dosłownie. Ostatnio Lech Wałęsa chciał się komunikować z żoną przez Skype – mieszkając z nią pod jednym dachem! W tym momencie zaczyna się dramat współczesnych rodzin.

Trawestując historyczne hasło „Nie ma wolności bez »Solidarności«", można powiedzieć, że nie ma też solidarności bez miłości.

Danuta W., adaptacja i wykonanie Krystyna Janda, reż. Janusz Zaorski, Teatr Polonia, Warszawa

Teatr, tak jak telewizja i literatura, coraz częściej żywi się współczesną historią i dokumentalnymi opowieściami, by pokazać podszewkę wielkiej polityki oraz rzeczywistości.

W ilustrowanym wizualizacjami finale spektaklu „Danuta W." Teatru Polonia, gra na ekranie sama Danuta Wałęsa. Samotna w wielkim domu, poprawia poduszki na kanapie w gigantycznym salonie i wychodzi do ogrodu, gdzie pieści jabłoń z dorodnymi owocami. Sama nie mogła liczyć na taką czułość. Rodziła dzieci, dawała sławnemu mężowi chwile wytchnienia, żyjąc w jego cieniu. Wyszła z niego dzięki szczerej, pełnej goryczy autobiograficznej książce „Marzenia i tajemnice" napisanej wspólnie z Piotrem Adamowiczem, a teraz zainscenizowanej przez Janusza Zaorskiego.

Pozostało 87% artykułu
Teatr
Kaczyński, Tusk, Hitler i Lupa, czyli „klika” na scenie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Teatr
Krzysztof Warlikowski i zespół chcą, by dyrektorem Nowego był Michał Merczyński
Teatr
Opowieści o kobiecych dramatach na wsi. Piekło uczuć nie może trwać
Teatr
Rusza Boska Komedia w Krakowie. Andrzej Stasiuk zbiera na pomoc Ukrainie
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Teatr
Wykrywacz do obrazy uczuć religijnych i „Latający Potwór Spaghetti” Pakuły