Wzajemna kompromitacja
Za oknami szaleje tłum, celebrując „niezidentyfikowane narodowe święto", obchodzone z niezrozumiałego powodu. Może to 11 listopada, czyli dzień ulicznych rozrób skłóconych ze sobą fanatyków. A może przegrane Euro. Padają słowa o marzeniach, z których zrobiliśmy pornografię, o „pompowaniu balonu", który trzeba nakłuć.
Na scenie oglądamy swoistą polską „Arkę Noego": salon ludzi wypalonych, ale jeszcze marzących o zmianie, jakiej nie przyniosła wielka transformacja. Wspominają o niej półsłówkami jak o kompromitacji, o której chce się szybko zapomnieć. Ale i oni kłócą się o wszystko. Profesor (Władysław Kowalski) z dziennikarzem (Lech Łotocki), małżeństwa i pary. O to, co jest faktem, co fałszem, co ma sens. Nieustannie wzajemnie się kompromitują. Nie potrafią się cieszyć, choć przyszli na casting nowego filmu Felliniego „Oda do radości".
Lupa w szyderczy, przejaskrawiony sposób pokazuje w wideoprojekcjach nasz kraj. Ulice wyglądają jak lej po bombie, wszystko się wali albo jest zlepkiem architektonicznych pomyłek. W apokaliptycznej pustce trwa tylko wieża zegarowa stalinowskiego Pałacu Kultury.
Alfred Kubin, alter ego autora powieści, na motywach którego powstała zespołowa improwizacja, wspomina, że w poprzednim systemie konspirował razem z Paterą. Ale gdy wszystko poszło źle, tajemniczy guru uciekł i stworzył nowe miasto — Perłę. Ludzie pchają się do pociągów na Centralnym, jadąc tam po nadzieję. Jednak Patera (Piotr Skiba) skarlał. Jest cieniem przywódcy. Rodzajem upadłego papieża, który wycofał się z głównego nurtu życia. Wegetuje. Gnieździ się w mrówkowcu, gdzie odprawiają swoje codzienne, nudne rytuały, zwykli śmiertelnicy. W rozmowie z Kubinem dziwi się, że liczyliśmy na cud. Cudu nie ma. Są tylko sklepy, tekstylia, kawiarnie.
Tematem „Miasta snu" jest także bierność. Dlaczego Patera ma pieniądze, a ty nie? — pyta Kubina żona. Dlaczego tolerujemy koszmar lub, jak na modernistycznych obrazach, przesypiamy życie. Uważamy się za ofiarę, a jednocześnie jesteśmy bestią, która wegetuje, pożera wszystko i pozostawia po sobie kosmiczną dziurę.