Początek wałbrzyskiego spektaklu jest wystrzałowy: zdesperowany osobnik z pistoletem w ręku napada na sklep, bo ośrodek pomocy społecznej nie udzielił jej na czas.
Scena roi się od desperatów i ofiar społeczno-gospodarczej transformacji, zaczerpniętych już nie tylko z polskiej rzeczywistości w 2016 r. Jest samobójczyni Amy Winehouse i jej bezwzględna jak wampir menedżerka z Sony Music. Była działaczka polskiego ruchu Obywatele Kultury, niemogąca już liczyć na dobrodziejstwa dotowanych przez państwo imprez i festiwali. Są dwaj dziennikarze śledczy, którym politycy i wydawcy złamali kręgosłupy, dlatego ulegli autocenzurze.
Oglądamy wpędzone w depresję dzieci, bo ich rodziców stać było tylko na zupę, a nie dwa dania, jakie jedli rówieśnicy z bogatszych rodzin.
Nie brakuje ironicznie granych wątków o współpracy wałbrzyskiego zespołu z Moniką Strzępką i Pawłem Demirskim – oni też czują, że coś się mogło wypalić. Nie zabrakło im jednak determinacji, by pokazać świat oparty na nowym typie wyzysku, gdzie większość dóbr materialnych skupił 1 procent ludzkości, gdy inni, od chwili urodzenia, są klientami lichwiarskich instytucji politycznych i finansowych.
Spektakl diagnozuje już nie tylko rozpacz, ale i kompletny brak złudzeń. Nadzieje na lepszy świat, na lepsze życie, jakie mieliśmy po 1989 r., zostały wykpione i zniszczone z niezwykłą brutalnością i cynizmem. Symboliczna jest scena z premierem wszechświatowego rządu. Pojawia się, by uniewinnić prezydenta Richarda Nixona i oczyścić go z zarzutów po aferze Watergate.