Wydarzenia toczą się w sali szpitalnej, do której trafił Wincenty Laskus (Marian Opania), wzięty pisarz, autor powieści o dziwnych tytułach, takich jak „Zakurzone dziecko" czy „Nikczemny narrator".
Przywieziono go tu w trybie nagłym, z podejrzeniem zawału serca. Wezwany telefonicznie syn Zygmunt (Marek Kalita) przybiega w basenowym przyodziewku, bo tam zastała go wiadomość. Pojawia się była żona Greta (Marta Lipińska), wnuk Xawery (Maciej Musiał), a w końcu i synowa (Katarzyna Herman).
Dalej – tak jak chce autor i reżyser w jednej osobie – toczy się „czarna komedia rodzinna", w centrum której znajduje się niedysponowany pisarz. Jego dolegliwości są po części wymysłami psychiki. Obchodzi właśnie kolejne urodziny i synowa wyprawia mu przyjęcie. A on nie ma ochoty się na nim pojawić.
Ma zresztą ku temu powody. O wielu z nich mogą opowiedzieć bliscy, którzy nieraz cierpieli z powodu egoistycznego charakteru pisarza. A teraz jeszcze wygląda na to, że czekają ich kolejne kłopoty, bo Wincenty zakochał się w młodej pannie, która mogłaby być jego wnuczką. Kiedy wyjawia to zgromadzonym, rozpoczyna się rodzinna konfrontacja.
Opowieść nie jest zbyt odkrywcza, przypomina worek, w którym wszystkiego jest po trochu: stereotypowych wyobrażeń o związkach – małżeńskich, młodej kobiety ze starszym mężczyzną, a także w wersji homo. W sumie – wszystko jakbyśmy już skądś znali, już o tym słyszeli... Atutem są aktorzy, a zwłaszcza kreujący rolę pisarza Marian Opania, który dodał swojemu bohaterowi rys zagubionego w rzeczywistości, rozmarzonego staruszka.