Rz: „Bezdech" został napisany przed 15 laty. Od tamtego czasu wracał pan do niego trzy razy. Dlaczego?
Andrzej Bart:
To był scenariusz filmowy. Film miał być bardzo tani, kręcony lekką kamerą, a aktorzy godzili się grać za grosze. Niestety, ówczesne władze filmowe nie widziały potrzeby jego powstania. Szkoda, bo była szansa na film inny od tych, które kręcono w tamtym czasie. Po latach przypomniałem sobie o nim, skończyło się jednak na słuchowisku i spektaklu telewizyjnym, który zawiera mniej więcej połowę pierwotnego materiału.
Z czego trzeba było zrezygnować?
Wszystkie zmiany, które zaszły w stosunku do pierwotnej wersji, opisałem w książce „Bezdech". Opublikuje ją wydawnictwo W.A.B. Opowiadam w niej, jak w całości miały wyglądać sceny i kto miał w nich grać. Jest to powieściowo zapisany scenariusz filmowy z moim komentarzem.