Tłumy manifestantów zgromadziły się w tym tygodniu w stolicy Teksasu Austin przed budynkiem, w którym stanowa komisja ds. edukacyjnych dyskutowała o ostatecznym kształcie programu nauk społecznych. Zdominowana przez republikanów rada postanowiła wyczyścić podręczniki z utrzymującej się od kilku dekad „liberalnej tendencyjności” i przedstawić Amerykanów jako naród, który ma swoje korzenie w biblijnych wartościach.
– Walczymy o edukację naszych dzieci i przyszłość naszego narodu – tłumaczyła w mediach Cynthia Dunbar. Konserwatywna prawniczka i od niedawna członkini 15-osobowej rady do tej pory wolała uczyć dzieci w domu, by nie posyłać ich do stanowych szkół, które uważała za niekonstytucyjne i szerzące perwersję.
– W Teksasie mamy ustawowy obowiązek, by promować patriotyzm i ustrój wolnorynkowy. Tymczasem wydaje się, że nastąpił odwrót od patriotycznej ideologii i wyparcie faktu, że ten kraj został założony w imię Boga. Dlatego musimy wprowadzić parę poprawek – podkreślała Dunbar.
[srodtytul]Naukowa wojna domowa[/srodtytul]
W nowym programie nauczania mają być więc promowane m.in. niskie podatki oraz gospodarka wolnorynkowa. Za istotny element demokratycznego państwa uznano również prawo do noszenia broni. Uczniowie mają się też mniej uczyć o prezydencie Thomasie Jeffersonie, który propagował rozdział Kościoła od państwa, a więcej o republikańskich politykach.