Od 2009 roku pigułki Plan B One-Step mogą kupować bez recepty tylko te nastolatki, które skończyły 17 lat. Producent specyfiku Teva Pharmaceutical Industrie zwrócił się więc do władz o zwiększenie do niego dostępności. Zapobiega on ciąży, jeśli zostanie zażyty w ciągu 72 godzin po seksie bez zabezpieczenia.
Agencja ds. Żywności i Leków (FDA) zgodziła się na dopuszczenie go do sprzedaży dla wszystkich, niezależnie od wieku. Jej decyzję zablokowała jednak niespodziewanie sekretarz zdrowia i opieki społecznej. Kathleen Sebelius tłumaczyła, że odrzuciła wniosek firmy Teva, ponieważ nie udowodniła ona, że 11-letnie dziewczynki mogą bezpiecznie używać Planu B.
To pierwszy przypadek, kiedy Departament Zdrowia skorzystał ze swoich uprawnień do uchylenia postanowienia Agencji ds. Żywności i Leków. Decyzja szefowej resortu zdrowia wywołała polityczną burzę.
Stanowczo potępiło ją lobby proaborcyjne. – To ogromny krok wstecz – tłumaczyła dr Susan Wood na łamach "Los Angeles Times". Skrytykowała administrację prezydenta za "porzucenie zasad naukowej uczciwości i zablokowanie bezpiecznej i skutecznej metody antykoncepcyjnej". Decyzję Sebelius pochwalili z kolei obrońcy życia.
"Jako ojciec dwóch córek" poparł ją też na wczorajszej konferencji prasowej w Białym Domu Barack Obama. Prezydent przekonywał, że zgadza się z sekretarz zdrowia, że 10- i 11-letnie dziewczynki nie powinny móc kupować takich specyfików "razem z gumą do żucia i bateriami", bo niewłaściwe stosowanie tych pigułek może mieć skutki uboczne. – Myślę, że większość rodziców uważa tak samo – dodał Obama. I zaznaczył, że Plan B nadal będzie dostępny w sprzedaży bez recepty dla dziewcząt powyżej 17. roku życia.