Andrzej Pisalnik z Grodna
– Nie odrzucam żadnej koncepcji pojednania – powiedział „Rz" Mieczysław Łysy, p. o. prezesa, wybrany w sobotę przez Radę Naczelną posłusznego Mińskowi i nieuznawanego przez Warszawę ZPB. Będzie szefem do zakończenia kadencji ustępującego prezesa Stanisława Siemaszki (zgodnie ze statutem do jesieni 2013). Niemówiący po polsku w przeciwieństwie do Łysego Siemaszko został prezesem reżimowego ZPB z nadania władz białoruskich we wrześniu 2009 r. i wcześniej nie był związany z polską organizacją.
Rezygnacja Siemaszki została odebrana przez część polskiego środowiska na Białorusi jako szansa na zjednoczenie rozbitego po zjeździe w 2005 roku ZPB. Wówczas prezesem największej polskiej organizacji na Białorusi została Andżelika Borys. Mińsk unieważnił jednak wyniki zjazdu i organizacja podzieliła się na wspieranych przez Warszawę zwolenników Borys i działaczy wiernych rządowi w Mińsku.
Tym ostatnim dzięki wsparciu ze strony władz udało się przejąć kontrolę nad całym majątkiem ZPB, między innymi dwie Szkoły Polskie w Grodnie i Wołkowysku i 16 Domów Polskich, ufundowanych przez stowarzyszenie Wspólnota Polska, czyli de facto przez polskiego podatnika. Wiele z tych placówek jest obecnie w złym stanie technicznym i są one wynajmowane do celów komercyjnych firmom.
To, że Domy Polskie nie służą Polakom na Białorusi, boli działaczy, którzy przyczynili się do ich powstania. Należy do nich pierwszy prezes i twórca ZPB Tadeusz Gawin. Przekonywał „Rz", że ustąpienie ze stanowiska skompromitowanego i posłusznego władzom Siemaszki należy wykorzystać do podjęcia dialogu. Proponował pojednanie na poziomie działaczy nie- zaangażowanych w walkę polsko-polską na Białorusi. – W tym, co proponuje Gawin, jest dużo racji, nie odrzucałbym takiej możliwości podjęcia dialogu – ocenił Mieczysław Łysy.