Do incydentu doszło w czwartek. Mimo przeprosin prezydenta Baracka Obamy, w Afganistanie rozpoczęły się gwałtowne protesty, w których niemal 30 osób poniosło śmierć.

Według irańskiego generała Rezy Nagdiego, przeprosiny prezydenta to za mało. Nagdi stwierdził, że jedyne właściwe przeprosiny oznaczają powieszenie amerykańskich dowódców. Wojskowy uważa, że podpalenie Koranu to "obrzydliwe zachowanie", i "policzek wymierzony islamowi".

Dziś do incydentu odniósł się afgański prezydent Hamid Karzaj. Podczas telewizyjnego orędzia zaapelował o spokój w kraju. Prezydent Karzaj potępił spalenie "świętej księgi islamu", ale dodał, że należy do tego podejść spokojnie. Przypomniał, że podczas manifestacji przeciwko spaleniu Koranu zginęło 29 osób, a około 200 zostało rannych. Poinformował też, że władze Afganistanu wezwały również siły bezpieczeństwa, by w miarę możliwości reagowały spokojnie.

Wczoraj w gmachu afgańskiego MSW zginęło dwóch amerykańskich doradców. Ministerstwo przeprosiło za incydent, jednak zanim do tego doszło -  NATO odwołało z Kabulu wszystkich członków sił ISAF pracujących w afgańskich ministerstwach.