W 141-osobowym Sejmie za przeprowadzeniem referendum głosowało 62 posłów, przeciw było 39, a 18 wstrzymało się od głosu, reszta posłów nie wzięła udziału w głosowaniu.
Referendum będzie jednak miało znaczenie jedynie konsultacyjne. Jeśli nawet większość jego uczestników opowie się przeciwko budowie nowej elektrowni, władze będą miały prawo zignorować zdanie obywateli. Centroprawicowa koalicja rządząca była przeciwna przeprowadzeniu referendum. Jako alternatywę proponowała, aby odbyło się ono w roku 2014 lub 2015, już po zakończeniu negocjacji z głównym inwestorem budowy, japońskim koncernem Hitachi, oraz rządami Łotwy i Estonii. Jednak koalicji zabrakło wczoraj głosów, aby przeforsować ten pomysł. Referendum odbędzie się więc w październiku razem z wyborami do Sejmu. I prawdopodobnie stanie się jednym z głównych tematów kampanii wyborczej.
Jak wynika z sondaży opinii publicznej, większość mieszkańców Litwy jest przeciwna zamiarom rządu Andriusa Kubiliusa chcącego wybudować nową elektrownię atomową. Mimo rozpisania referendum rządzący nadal są przekonani, że o budowie powinni zadecydować politycy. Jak argumentuje premier, Wisagina zapewni niezależność energetyczną Litwy od Rosji oraz da impuls do rozwoju litewskiej gospodarki.
Przeciwko budowie jest z kolei centrolewicowa opozycja, która – jak wynika z sondaży – prawdopodobnie po jesiennych wyborach przejmie władzę na Litwie. Jest przekonana, że budowa ostatecznie zrujnuje litewską gospodarkę. Wskazują, że rząd dotychczas nie przedstawił informacji, ile będzie kosztowała energia elektryczna z Wisaginy. Podobne obawy mają również rządy Łotwy i Estonii, które zwlekają z podjęciem ostatecznej decyzji, czy dołączyć do litewskiego projektu atomowego. Łotysze i Estończycy czekają też na to, czy do projektu Wisaginy dołączy Polska.
Jutro do Warszawy wybiera się szef litewskiego rządu Andrius Kubilius. Podczas spotkania ze swym polskim kolegą Donaldem Tuskiem ma między innymi przekonywać polski rząd do udziału w budowie elektrowni atomowej na Litwie.