To jest reforma, która może ostatecznie pogrążyć socjalistów w sondażach. Ale Pałac Elizejski wyboru nie ma. Francuski system emerytalny, który od 1945 r. opiera się na finansowaniu świadczeń dla osób starszych ze składek aktualnie pracujących, staje się coraz bardziej deficytowy.
W tym roku różnica między dochodami i wydatkami wyniesie już 6,5 mld euro. I będzie się stale powiększać, aby osiągnąć 25 mld euro w 2020 roku. Wówczas łączna suma zobowiązań systemu emerytalnego wyniesie aż 200 mld euro.
– Gdy po wojnie tworzono redystrybucyjny system emerytalny, Francuz w wieku 60 lat miał statystyczną szansę przeżycia zaledwie roku. Teraz jest to już 23 lata. To bardzo obciąża budżet wydatków socjalnych – mówi „Rz" Nicolas Veron, ekonomista Instytutu Bruegla w Brukseli. To jednak niejedyny powód zmian. Innym jest przedłużający się kryzys gospodarczy. Francja bije rekordy bezrobocia, co powoduje, że coraz mniej osób finansuje system emerytalny.
W 2010 roku ostrożna reforma emerytalna podjęta przez Nicolasa Sarkozy'ego wywołała bardzo gwałtowny opór społeczny. Proponowano przesunięcie wieku uprawniającego do otrzymywania świadczeń zaledwie o dwa lata, z 60 do 62 (wobec 67 lat w Polsce). Mimo to na ulice francuskich miast wyszły łącznie 3 miliony manifestantów, a związki zawodowe ośmiokrotnie ogłaszały strajk generalny.
– Francuzi traktują wiek emerytalny jako „zdobycz socjalną", której nie wolno im odbierać. Stąd tak ostry sprzeciw – uważa Veron.