Znana z ciętego języka i skrajnej demagogii liderka Frontu Narodowego Marine Le Pen wczoraj trzymała się twardo ziemi.
– On po prostu zaklina rzeczywistość. Nie, kryzys nie jest za nami; nie, nie ma poprawy koniunktury; nie, produkcja przemysłowa nie rośnie – wylicza szefowa Frontu Narodowego.
W coraz bardziej wyimaginowany świat zaczyna natomiast odlatywać Francois Hollande. Podczas tradycyjnego wywiadu telewizyjnego organizowanego w ogrodach Pałacu Elizejskiego w rocznicę zdobycia Bastylii zapewniał blisko 7 milionów widzów: produkcja przemysłowa odbija najszybciej ze wszystkich krajów Europy; konsumpcja wyraźnie drgnęła; rynek pracy „ożywa", a dochód narodowy w drugim kwartale będzie „wyraźnie lepszy niż w pierwszym".
Tyle że twarde fakty tego absolutnie nie potwierdzają.
– Kilkadziesiąt godzin przed wystąpieniem Hollande'a Fitch jako ostatnia z trzech najważniejszych agencji ratingowych świata odebrała Francji najwyższą (AAA) ocenę wiarygodności kredytowej. Główny powód – słabe perspektywy wzrostu, trudności z opanowaniem deficytu budżetowego, niebezpiecznie rosnący dług – wymienia w rozmowie z „Rz" Nicolas Veron, główny ekonomista brukselskiego Instytutu Bruegla.