Przedłużone zbieranie głosów na Sisiego w Egipcie

Od dawna wiadomo było, kto wygra wybory prezydenckie w Egipcie. Gra toczyła się o frekwencję. Okazała się za niska – głosowanie nieoczekiwanie przedłużono o jeden dzień.

Aktualizacja: 28.05.2014 08:17 Publikacja: 28.05.2014 00:57

Abdel Fatah as-Sisi od końca marca przyzwyczaja się do cywilnych ubrań. Od 1970 roku, gdy jako 15-la

Abdel Fatah as-Sisi od końca marca przyzwyczaja się do cywilnych ubrań. Od 1970 roku, gdy jako 15-latek został kadetem w szkole lotniczej, nosił mundur, ostatni – marszałka polnego

Foto: AFP

Przyszły prezydent Egiptu nazywa się Abdel Fatah as-Sisi – to można było podać bez oczekiwania na wyniki wyborów, które zaczęły się w poniedziałek rano, a miały skończyć we wtorek późnym wieczorem. Nie skończyły się jednak – potrwają jeszcze w środę. Taką nagłą decyzję podjęła centralna komisja wyborcza, gdy wydawało się, że będzie się już szykowała do ogłoszenia wstępnych wyników.

Nowe tymczasowe władze nie kryją, że zależy im na tym, aby frekwencja w tych wyborach - w których As-Sisi, do niedawna szef armii, ma tylko jednego kontrkandydata - była na tyle duża, aby mógł on uzyskać więcej głosów, niż w 2012 roku zdobył obalony przez niego w lipcu ubiegłego roku islamistyczny prezydent Mohamed Mursi.

– Przekładając na liczby, chodziło o to, by w wyborach wzięło udział minimum 15 mln ludzi i co najmniej 90 proc. głosowało na As-Sisiego. Dałoby to lepszy wynik, niż miał Mursi (13,2 mln głosów) – tłumaczy „Rz" prof. Said Sadek, politolog z Uniwersytetu Amerykańskiego w Kairze.

Takie nagłe przedłużenie wyborów to kolejny powód, by podważać ich sens. Na Zachodzie już wcześniej kojarzyły się zazwyczaj z farsą: odbywają się w momencie, gdy Bractwo Muzułmańskie, do niedawna najsilniejsze ugrupowanie, jest zwalczane jako organizacja terrorystyczna, gdy dziesiątki tysięcy polityków i działaczy siedzą w więzieniach, a przeszło tysiąc usłyszało już w tym roku wyrok śmierci.

No i na rywalizację z As-Sisim, byłym szefem armii, który obalił swojego islamistycznego poprzednika, odważył się tylko jeden polityk, lewicujący Hamdin Sabahi (w sprawie islamistów mający zresztą podobne poglądy jak przyszły prezydent).

As-Sisi w lipcu 2013 r. odsunął od władzy prezydenta Mohameda Mursiego z Bractwa Muzułmańskiego. Był wówczas szefem armii i ministrem obrony, wyznaczonym zresztą przez Mursiego. Pod koniec marca zdjął mundur marszałka polnego (stopień ten dostał dwa miesiące wcześniej) i ogłosił start w wyborach, czyli chęć oficjalnego przejęcia najważniejszego stanowiska w kraju.

– Nie bardzo rozumiem zarzuty, że wybory nie są demokratyczne, bo politycy siedzą w więzieniach. Jak ktoś pali komisariat, to przecież powinien trafić za kraty – mówi „Rz" Ashraf Benyamin, dyrygent egipski, Kopt, czyli przedstawiciel mniejszości chrześcijańskiej, odnosząc się do krwawych zamieszek po obaleniu Mursiego.

– As-Sisi przypomina nam najlepszy okres w historii, po ogłoszeniu republiki (w 1952 r. – red.), gdy Egipt był silnym krajem liczącym się na arenie międzynarodowej. Dla chrześcijan jest ważne, że odwiedza koptyjskiego papieża i zadaje ostateczny cios Bractwu Muzułmańskiemu – dodaje.

O jaki wynik walczył przyszły prezydent? Taki, który da mu podstawę, by twierdzić, że naród nadal jest zadowolony z obalenia Mursiego i że nie posłuchał nawoływań jego zwolenników do bojkotu wyborów.

Przedłużając wybory władze przyznały, że nie przebiegają po ich myśli. Oznacza to, że przynajmniej jeżeli chodzi o mierzenie frekwencji Egipt spełnia jednak standardy zachodnie. W wielu niedemokratycznych krajach władze nie musiałyby przedłużać głosowania, podałyby odpowiadające jej rezultaty.

Już po poniedziałkowym głosowaniu władzom puściły nerwy. Postanowiły zawalczyć o to, by więcej Egipcjan ruszyło do lokali wyborczych. Poprzedniej nocy ogłosiły wtorek dniem wolnym dla urzędników, by dać im i ich rodzinom czas na głosowanie. Pojawiały się też informacje, że we wtorek za darmo można korzystać z komunikacji. Centralna komisja wyborcza zaczęła też grozić wysokim karami pieniężnymi za uchylanie się od głosowania (500 funtów egipskich, czyli ponad 170 zł, duża suma dla znacznej części obywateli).

Zdecydowały też, że lokale wyborcze będą czynne we wtorek o godzinę dłużej (do 22). Ostatecznie zostały zamknięte, jak pisze portal największej gazety Al-Ahram (bliskiej władzom), zaraz po 21. Zostaną ponownie otwarte o 9 rano. Jak podaje ten sam portal, w wielu miejscach ludzie byli zdezorientowani, stali przed zamkniętymi lokalami i domagali się, by pozwolono im oddać głos.

Przyszły prezydent Egiptu nazywa się Abdel Fatah as-Sisi – to można było podać bez oczekiwania na wyniki wyborów, które zaczęły się w poniedziałek rano, a miały skończyć we wtorek późnym wieczorem. Nie skończyły się jednak – potrwają jeszcze w środę. Taką nagłą decyzję podjęła centralna komisja wyborcza, gdy wydawało się, że będzie się już szykowała do ogłoszenia wstępnych wyników.

Pozostało 89% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1026
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1024
Świat
Szwajcaria odnowi schrony nuklearne. Już teraz kraj jest wzorem dla innych
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1023
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022