Na dzień przed czwartkowym referendum odrębne sondaże w sprawie preferencji wyborczych opublikował „Daily Telegraph", „Daily Mail" i „Scotsman". Każdy przynosi jednak taki sam wynik: 52 proc. przeciw zerwaniu ze Zjednoczonym Królestwem i 48 proc. za niezależnością. Zdaniem ankieterów to za mała różnica, aby przewidzieć, jaki realnie będzie wynik głosowania. Rozstrzygnie kilkadziesiąt tysięcy głosów.
Lider nacjonalistów Alex Salmond zapowiedział, że w razie zwycięstwa ogłosi niepodległość 24 marca 2016 r., w rocznicę unii personalnej Anglii i Szkocji w 1603 r. i utworzenia Zjednoczonego Królestwa w 1707 r.
Szkocki funt
– Nie ma powodu, aby Szkocja nie stała się zamożnym i dobrze funkcjonującym państwem. Ale to nastąpi za kilkanaście lat. Wcześniej będzie ciężko – mówi „Rz" Simon Tilford, zastępca dyrektora londyńskiego Center for European Reform.
Najpilniejszym problem do rozwiązania jest waluta. Salmond chce, aby był nią funt brytyjski, ale rząd w Londynie taką możliwość odrzuca. Twierdzi, że unia walutowa musi być uzupełniona unią polityczną (jej brak to zdaniem Davida Camerona główny powód słabości euro), a takiej z krajem, który właśnie ogłosił niepodległość, zbudować się nie da. Bank Anglii zapowiedział, że przez 18 miesięcy funt pozostanie środkiem płatniczym w Szkocji. Potem Edynburg musi radzić sobie sam.
– Szkoci nie będą mogli przyjąć euro, bo nie zostaną przyjęci do Unii. Pozostaje im powołać funta szkockiego – mówi Tilford.