Prezydent Barack Obama twierdzi, że jest to konieczne i informuje, że Biały Dom ma zamiar przeznaczyć 75 mln dolarów na 50 tys. kamer montowanych na policyjnych mundurach. Dzięki nim nie byłoby miejsca na jakiekolwiek wątpliwości odnośnie przebiegu jakiejkolwiek interwencji. Kamerka nagrałaby cały przebieg służby i w razie potrzeby materiał byłby do wykorzystania jako dowód w procesie dochodzenia. Można by uniknąć powtórki z Ferguson, czy innego miasta, w którym wybuchały zamieszki po nieprawidłowościach zarzucanych policji.
Krajowa petycja
Rodzice nastolatka Michaela Browna, zastrzelonego przez policjanta w sierpniu podczas interwencji zakończonej uliczną sprzeczką, popierają pomysł prezydenta. Ich petycja wysłana do głowy państwa, apelująca o to, by każdy policjant w kraju miał do dyspozycji mocowaną na mundurze kamerę, zebrała 154 700 podpisów. Pod pomysłem podpisują się adwokaci i działacze społeczni.
Kamery na mundurach nie są jednak lekarstwem na wszelkie nieprawidłowości, które można zarzucać działaniom policji. Testowano je już w kalifornijskim Rialto w 2012 roku, wówczas notowano spadek użycia siły przez funkcjonariuszy o 60 proc. oraz o 88 proc. mniej skarg obywateli na działania policji. Nowy Jork i Waszyngton od jesieni eksperymentują z tą technologią, Chicago rozpocznie własny program z początkiem nowego roku. W Londynie kamery sprawdza się od maja br. Podstawowym problemem związanym z taką weryfikacją działań policji jest wymaganie transparentności od samych funkcjonariuszy. Kamerę można przecież wyłączyć lub skasować określone nagranie i wtedy ponownie nikt nie pozna prawdziwej wersji wydarzeń.
Nagrania z działań policji są coraz częstszym obiektem zainteresowania osób skarżących się na nieprawidłowości podczas interwencji i wymagających zapisów z kamer jako dowodów w sądach. W większości przypadków materiały są bardzo słabej jakości, a policja w pierwszej kolejności musi zadbać o ochronę prywatności osób, które zostały nagrane. Wykorzystywanie takich materiałów oznacza dla policji także konieczność przebijania się przez ogromne ilości danych. W grę wchodzi także utrzymywanie baz danych mogących pomieścić nagrywane interwencje. W Seattle w stanie Waszyngton działa pewien aktywista, który występuje z oficjalnymi prośbami o materiały do lokalnej policji i przy pomocy kanału na YouTubie udostępnia to, co nagrały kamerki wszystkim w sieci.
Czy kamery są koniecznością?
Policja nawiązuje z internautą kontakt i za pośrednictwem Twittera namawia go do zaprzestania swojej działalności. Funkcjonariusze z jednej strony mają obowiązek udostępniania materiałów na żądanie, jednak znacznie spowalnia to ich pracę i zakłóca plan wyposażania policjantów z Seattle w kolejne urządzenia. Krajowy departament sprawiedliwości przygląda się pracy tamtejszej policji od dwóch lat ze względu na liczne skargi dotyczące brutalności działań niektórych z jednostek. Aktywista pod koniec listopada zgodził się na zaprzestanie swojej działalności i chce konsultować z odpowiednimi urzędnikami nowe regulacje dotyczące przyspieszania dostępu do baz danych video. Wie, że po nim pojawią się następni. Zgodnie z prawem można występować do policji z prośbą o nagrania. Koszt wyposażenia 680 policjantów w Seattle w kamery umieszczane na mundurach szacowany jest na około 407 tys. dolarów. Dla porównania koszt zgłoszeń o udostępnianie policyjnych materiałów z interwencji kosztował Gold Bar, jedno z niewielkich miasteczek w stanie Waszyngton blisko 450 tys. dolarów. Ze względu na działania jednego blogera, który za punkt honoru postawił sobie rozmontowanie lokalnego systemu prawnego przy użyciu legalnych środków, miasto o populacji 2100 osób otarło się o bankructwo w 2012 roku.