- Ta groźba cały czas wisiała w powietrzu i Ukraińcy mieli tego świadomość - powiedział gen. Waldemar Skrzypczak, były dowódca Wojsk Lądowych. Jego zdaniem wysadzenie zapory jest efektem obaw Rosjan przed ukraińską ofensywą.
- Podnosząc nurt wody Rosjanie na kilka dni - szacuję, że na 8-10 dni - uniemożliwili wojskom ukraińskim działania wielkoskalowe na tym odcinku - powiedział generał Skrzypczak w rozmowie z portalem Interia. - W ten sposób Rosjanie skutecznie skracają sobie front obrony, bo nie muszą już angażować się na tym odcinku. Mogą skupić się na tym, co się dzieje na odcinku południowym czy wschodnim - tłumaczył.
Jak mocno Rosjanie pokrzyżowali plany Ukraińcom? Były dowódca Wojsk Lądowych ocenił, że w tej chwili wciąż mamy do czynienia z etapem wstępnym kontrofensywy, przygotowującym kierunki uderzenia. - Wojska ukraińskie prowadzą operacje mylące, działania pozorne, mające zmylić Rosjan, co do kierunku ich głównego uderzenia - wyjaśniał Skrzypczak.
W rozmowie ze Sky News emerytowany generał brytyjskiej armii Rupert Jones powiedział, że wysadzenie zapory oznacza, ze zagrożonych jest około 16 tys. osób mieszkających w dolnym biegu rzeki.
Generał Jones ostrzegł, że w dłuższej perspektywie może to mieć wpływ na dostawy wody pitnej, a także na produkcję energii z elektrowni wodnych.
Rosjanie uciekali na drzewa
Woda spływająca w dół rzeki zalewa przede wszystkim okupowany, lewy brzeg rzeki. Z ukraińskiej strony już pojawiły się informacje z nasłuchu, że część rosyjskich żołnierzy z nabrzeżnych fortyfikacji uciekła przed potopem na drzewa i teraz wzywa pomocy przez krótkofalówki.