Reklama

Samobójca zaatakował ambasadę Chin w Kirgizji

Zamachowiec samobójca dokonał ataku na ambasadę Chin w stolicy Kirgizji, Biszkeku.

Aktualizacja: 31.08.2016 17:53 Publikacja: 30.08.2016 19:56

Kordony kirgiskiej milicji wokół uszkodzonego budynku chińskiej ambasady w Biszkeku

Kordony kirgiskiej milicji wokół uszkodzonego budynku chińskiej ambasady w Biszkeku

Foto: AFP

– Jeśli za tym stoją ujgurscy separatyści, to w taki sposób chcą oni pokazać, że cały czas istnieją i będą walczyć z Chinami – uważa rosyjski ekspert w dziedzinie Azji Środkowej Arkadij Dubnow.

Samochód zamachowca staranował bramę wjazdową do chińskiej ambasady, przejechał po jej terenie około 50 metrów w kierunku rezydencji ambasadora i eksplodował. W wybuchu został zabity sam kierowca. Odłamki raniły dwóch ogrodników pracujących na terenie ambasady i prawdopodobnie jeszcze jedną osobę – wszyscy są obywatelami Kirgizji.

Policja oceniła, że samobójca wiózł furgonetką Mitsubishi Delica równowartość 5–7 kilogramów trotylu. Od wybuchu wyleciały szyby we wszystkich sąsiednich domach, a odczuli go wszyscy mieszkańcy południowych przedmieść kirgiskiej stolicy, gdzie znajduje się chińska ambasada. Miejscowa milicja informuje, że w ciągu dnia ewakuowano zarówno chińską placówkę, jak i sąsiednią amerykańską. Kirgiskie media zaś cytują zalecenie wydane przez ambasadę USA dla amerykańskich obywateli: „Rekomendujemy ukrycie się w bezpiecznym miejscu i przestrzeganie wszelkich środków ostrożności, dopóki sytuacja się nie ustabilizuje".

Niepewność powiększa fakt, że nikt nie wziął odpowiedzialności za zamach. Eksperci – raczej zgadując, niż wiedząc – wskazują na ewentualny, ujgurski ślad. Ta muzułmańska mniejszość zamieszkuje tereny Kirgizji graniczące z Chinami, głównie jednak zachodniochiński Autonomiczny Okręg Sinciang. W tym ostatnim od początku lat 90. – z powodu prześladowań religijnych i kulturowych – narasta napięcie między Ujgurami i władzami, prowadząc sporadycznie do rozruchów, zamachów terrorystycznych, a nawet tworzenia oddziałów partyzanckich (w połowie lat 90.).

– Ponieważ Ujgurowie są muzułmanami, bardzo ważny jest czynnik religijny. Samobójcy idą na śmierć w walce z niewiernymi, którymi w tym wypadku są Chińczycy – tłumaczy Dubnow.

Reklama
Reklama

Jednak w samej Kirgizji wtorkowy zamach samobójczy był pierwszym tego rodzaju, mimo że kraj wcześniej był wstrząsany rozruchami społecznymi, stał też na krawędzi konfliktu zbrojnego z sąsiednim Uzbekistanem. Na początku XXI wieku zaś chińscy biznesmeni i przedstawiciele dyplomatyczni padli ofiarą kilku zamachów terrorystycznych, w tym również w stolicy – Biszkeku. Nikt jednak nie dokonywał zamachów samobójczych w stylu islamskich radykałów. A eksperci podkreślają, że w samej Kirgizji problem ujgurskiego separatyzmu nie istnieje, jedyne, co robią miejscowi, to wspieranie swoich krewnych w Chinach.

Za to od dwóch lat jeden z najbiedniejszych krajów regionu ma rosnący problem z Kirgizami, którzy dołączyli do oddziałów tzw. Państwa Islamskiego. Według danych Państwowego Komitetu Bezpieczeństwa (czyli kirgiskich służb specjalnych) około 600 obywateli kraju (zarówno mężczyzn, jak i kobiet) przedostało się do islamistów w Syrii i Iraku. Dotychczas około 70 z nich zginęło.

Do tej pory nie odnotowano jednak ataków ze strony islamistów, choć w połowie sierpnia miejscowa milicja złapała osobę uznaną za „werbownika Państwa Islamskiego". Ale „werbownik" był obywatelem Rosji, urodzonym na Północnym Kaukazie.

Jednak wśród bojówkarzy Państwa Islamskiego znajdują się również chińscy Ujgurzy. – Znaczna liczba Ujgurów znalazła się też w szeregach islamskich radykałów walczących w Afganistanie, ale również w szeregach ruchów islamskich w sąsiednim Uzbekistanie – mówi Dubnow.

Zamach w Kirgizji (wraz z pogłoskami, że uczestniczyli w nim Ujgurzy) i ciężka choroba prezydenta sąsiedniego Uzbekistanu sprawiły, że w regionie zaczęto się obawiać kolejnego konfliktu między oboma państwami. Poprzednio wybuchały one nawet z mniej znaczących powodów. W połowie sierpnia oba państwa wysłały na granicę broń pancerną w sporze o przynależność zbiornika wodnego Orta-Tokajsk.

– Mam nadzieję, że i w Biszkeku, i w Taszkiencie są jeszcze we władzach ludzie odpowiedzialni i oni zapanują nad emocjami. Jednak na samej granicy, jeśli na miejscu znajdą się prowodyrzy, nie można wykluczyć obecnie zaostrzenia sytuacji – uważa Dubnow.

Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1299
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1298
Świat
Podcast „Rzecz o geopolityce”: Rosja na gospodarczej krawędzi? Koreański chaos
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1297
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1296
Reklama
Reklama