Rzeczpospolita: Przed czerwcowym referendum przeciwnicy Brexitu, do których pan też należał, wróżyli upadek brytyjskiej gospodarki, jeśli kraj postanowi wyjść z Unii. Blisko rok później nie ma żadnego kataklizmu, Królestwo znakomicie się rozwija. Do tego stopnia, że przeciwnicy integracji na kontynencie mogą powiedzieć: patrzcie, ta Unia do niczego nie jest potrzebna. Skąd taki sukces?
Philip Hammond: Nikt w Unii Europejskiej dziś nie mówi: spójrzcie na to, co się dzieje w Wielkiej Brytanii, może my też powinniśmy zrobić to samo! A przecież tego najbardziej się obawiano. Nie ma sygnałów, że ktokolwiek rozważa wyjście ze Wspólnoty, to powinno uspokoić Unię. Mówiąc szczerze, Wielka Brytania zawsze zachowywała dystans do UE, nigdy emocjonalnie nie przyłączała się do agendy, pod którą podpisywały się inne państwa. Gdy zaś idzie o kondycję naszej gospodarki, jej podstawy są rzeczywiście solidne. Władze zareagowały na sytuację, jaka powstała po referendum. Została poluzowana polityka monetarna, w mniejszym stopniu także polityka fiskalna. Osłabł funt, co umożliwiło znaczący wzrost eksportu produktów przemysłowych. Mamy też duży i stabilny popyt krajowy, bo zaufanie konsumentów utrzymuje się na bardzo dobrym poziomie. Na kondycji gospodarki na razie ciąży tylko słaby poziom inwestycji przedsiębiorców. Większość z nich czuje się niepewnie, liczy na większą przejrzystość co do kształtu przyszłego porozumienia Wielkiej Brytanii z Unią. Jeśli jednak 65 milionów konsumentów nadal będzie tak wydawało jak do tej pory, biznes będzie musiał w końcu zacząć inwestować, aby zaspokoić ten popyt.
Zaniepokojeni są też polscy przedsiębiorcy, dla których Wielka Brytania jest drugim po Niemczech rynkiem eksportowym. Zastanawiają się, czy to się nie skończy, kiedy Brytyjczycy opuszczą jednolity rynek.
Wiemy, że cztery wolności jednolitego rynku są dla Unii nierozerwalne. A ponieważ brytyjski rząd musi wypełnić zobowiązania podjęte wobec wyborców i skończyć ze swobodą przemieszczania się osób, rzeczywiście nie będziemy mogli pozostać w jednolitym rynku. Ale jednocześnie będziemy starać się o nawiązanie z Unią możliwie jak najbliższych stosunków, jakie może mieć kraj trzeci. Naszym celem jest kompleksowe, wyjątkowe partnerstwo ze Wspólnotą. W jego ramach chcemy zawrzeć możliwie jak najpełniejszą umowę o wolnym handlu obejmującą nie tylko towary, ale i usługi. Chodzi o utrzymanie w możliwie jak największym stopniu dotychczasowych powiązań biznesowych. Nie chcemy barier taryfowych, trudności na granicy. Szczegóły tego wszystkiego będziemy musieli ustalić w rokowań, ale cel Wielkiej Brytanii jest jasny. Dążymy do utrzymania z Unią w pełni swobodnego handlu, choć mamy przecież poważny deficyt w wymianie ze Wspólnotą. Jeśli pojawią się jakieś ograniczenia w naszej wymianie, to w wyniku wymogów stawianych przez Unię, nie przez nas.
Skoro swoboda przemieszczania się osób między Wielką Brytanią i Unią musi się skończyć, radziłby pan Polakom nadal emigrować na Wyspy?