Mimo separatystycznych zapędów niektórych polityków Katalończycy nie chcą zrywać z Hiszpanią. Około 700 tysięcy mieszkańców 167 miast i wiosek miało okazję uczestniczyć wczoraj w nieoficjalnym referendum w sprawie niepodległości ich cieszącego się szeroką autonomią regionu. W chwili, gdy zamykaliśmy to wydanie „Rz”, frekwencja wyniosła 30 procent i była o 20 procent mniejsza od oczekiwanej. 94,7 procent głosujących opowiedziało się za niepodległością. Mimo że stanowią mniejszość, to organizatorzy referendum zapowiedzieli, że zwrócą się do parlamentu Katalonii o przeprowadzenie w kwietniu oficjalnego referendum. Wczorajsze głosowanie, przeprowadzone przez organizacje społeczne, nie ma mocy prawnej.
Uczestnicy referendum mieli odpowiedzieć na pytanie, czy zgadzają się, by Katalonia stała się niezależnym, demokratycznym państwem będącym częścią Unii Europejskiej.
Rosa Maria, 64-letnia mieszkanka Vic, odpowiedziała „tak”, bo chce, żeby w Katalonii, tak jak w jej rodzinnej Kordowie, autostrady były za darmo.
Ana, 35-letnia Rumunka, też poszła głosować, bo dopiero mieszkając w podbarcelońskim San Cugat, zrozumiała, o co chodzi mniejszości węgierskiej w jej kraju.
74-letnia Carmen, Katalonka, nie poszła głosować, bo premier José Zapatero powiedział, że to nie ma sensu.