Z Białorusi wróciła misja eurodeputowanych, którzy na miejscu mieli się przyjrzeć represjom wobec polskiej mniejszości, a także sytuacji opozycji. Czterech eurodeputowanych z różnych grup politycznych wyjechało z Białorusi z przekonaniem, że nie jest to demokratyczne państwo, a represje wobec Polaków nie są wymysłem.
Unijna misja ma dziś opublikować raport ze swojej wizyty. Chce postawić warunki określające pomoc ekonomiczną dla Białorusi. Mińsk musiałby uznać Związek Polaków na Białorusi kierowany przez Andżelikę Borys, uwolnić więźniów politycznych, zarejestrować partię chrześcijańskich demokratów oraz organizację pozarządową Wiasna, a także zapewnić demokratyczny przebieg wyborów lokalnych pod koniec kwietnia.
Ale Białoruś otrzymała nieoczekiwane wsparcie ze strony pozostałych krajów objętych Partnerstwem Wschodnim: Ukrainy, Gruzji, Armenii, Azerbejdżanu i Mołdawii.
– Przewodniczący białoruskiego parlamentu przekazał nam list podpisany przez szefów parlamentów wspomnianych pięciu krajów z apelem o traktowanie Białorusi na równi z innymi państwami PW – poinformował Jacek Protasiewicz, eurodeputowany PO, który uczestniczył w misji.
Chodzi o tworzony właśnie Euronest, czyli zgromadzenie parlamentarne UE i krajów Partnerstwa Wschodniego. Inauguracyjne posiedzenie ma się odbyć 24 – 25 marca w Brukseli. Ze strony państw wschodnich ma w nim uczestniczyć po dziesięciu deputowanych. Z wyjątkiem Białorusi, której Parlament Europejski zaproponował pięć miejsc dla deputowanych i pięć dla opozycji. Białoruś to odrzuca, na co PE zareagował zaostrzeniem kursu oraz groźbą wykluczenia białoruskich deputowanych z Euronestu i przekazania dziesięciu miejsc tylko opozycjonistom. To się nie podoba parlamentom innych krajów.