Krystyna Pawłowicz w artykule pt. „Czy polska władza sprzeniewierza się woli narodu?” („Rz” z 23.04.2008 r.) po raz kolejny demonstruje publicznie swą niechęć do Unii Europejskiej i niezadowolenie z tego, że Polska stała się jej członkiem. Ma do tego oczywiste prawo. Nie każdy musi dostrzegać korzyści wynikające z istnienia Unii i z przynależności do niej naszego kraju.
Problem tkwi w rodzaju argumentów, jakimi posługuje się autorka. Już sama teza zawarta w tytule jej artykułu i powtórzona w tekście budzi zdumienie w świetle badań, jakie nad stanowiskiem naszych obywateli wobec integracji Rzeczypospolitej z Unią prowadzono w ostatnich latach. Wynika z nich, że większość Polaków nie tylko aprobuje taki bieg wydarzeń, ale jest z niego wyraźnie zadowolona. Okazuje się przy tym, że polskie społeczeństwo należy do jednych z najbardziej proeuropejsko nastawionych na naszym kontynencie zbiorowości narodowych.
To nie polska władza z parlamentem, który wyraził zgodę na ratyfikację traktatu lizbońskiego, i obecnym prezydentem, który brał czynny udział w negocjacjach przy ustalaniu jego treści, a obecnie gotów go ratyfikować, sprzeniewierza się woli narodu, ale raczej autorka nie akceptuje tej woli i nie przyjmuje jej do swej wiadomości.
Swojemu sprzeciwowi wobec Unii i polskiej w niej obecności Krystyna Pawłowicz nadaje postać wywodu prawnego. Lecz w moim przekonaniu wywód ten jest w podstawowych swoich liniach chybiony. Przede wszystkim, trudno znaleźć w nim odpowiedź na pytanie, jak to się stało, że do tak marnego i podejrzanego interesu, jakim ma być Unia, przyłączają się kolejne państwa europejskie – ostatnio Rumunia i Bułgaria, a na swą szansę oczekują następne: Chorwacja, Turcja, Ukraina. Czyżby za nic miały swoją suwerenność przekreślaną, zdaniem autorki, w przypadku Polski, na skutek wstąpienia kraju do tej organizacji?
Gdy spojrzy się na konstytucje krajów członkowskich Unii, bez trudu zauważyć można, że niemal wszystkie we wstępnych przepisach deklarują suwerenność swojego państwa i narodu. Dotyczy do zarówno państw wielkich i wpływowych, jak i małych, które, gdyby iść proponowanym przez Krystynę Pawłowicz tropem, powinny w trosce o swą niezawisłość trzymać się od Unii jak najdalej. Takie postanowienia znajdujemy w np. konstytucjach: Niemiec (art. 29 ust. 2), Francji (art. 3), Czech (art. 1), Węgier (par. 2 pkt 1), Łotwy (art. 1), Estonii (par. 1). Przynależność do Unii, także tej, która reformuje obecnie swoje struktury i funkcjonowanie, nie uważają one widocznie za nie do pogodzenia z własną suwerennością.