Kreml czuje się zagrożony

Milicja gromi opozycję. Ponad 150 uczestników antyrządowych demonstracji trafiło do aresztów. Wśród nich członkowie założonej w sobotę rosyjskiej Solidarności.

Aktualizacja: 15.12.2008 10:42 Publikacja: 15.12.2008 02:23

Niedzielne aresztowania na ulicach Moskwy

Niedzielne aresztowania na ulicach Moskwy

Foto: AFP

Rosyjska Solidarność narodziła się w sobotę w podmoskiewskich Chimkach. To już kolejna próba zjednoczenia podzielonej sceny opozycyjnej. – Tym razem udana – przekonują Garri Kasparow, Borys Niemcow i inni liderzy antykremlowskiego ruchu. Liczą, że na fali społecznego niezadowolenia i rozczarowania rządem w obliczu kryzysu uda im się pociągnąć za sobą Rosjan. W niedzielę pierwszy raz pod nowym sztandarem wzorowanym na polskiej "Solidarności" wyszli na ulicę.

Milicja zablokowała jednak próbę przeprowadzenia, wbrew zakazowi władz, demonstracji w Moskwie i Petersburgu. W rosyjskiej stolicy wiec zorganizowała opozycyjna koalicja Inna Rosja. Milicja na dwóch placach zatrzymała ok. 90 osób, które później ukarano grzywną za udział w nielegalnej demonstracji. W Petersburgu demonstranci usiłowali przejść Newskim Prospektem, ale też zostali zatrzymani. Aresztowano 60 uczestników manifestacji.

Dzień wcześniej, na zjeździe założycielskim, liderzy Solidarności twierdzili, że dotąd byli podzieleni, i to właśnie było najtragiczniejszą pomyłką. Teraz, jak przekonują, w końcu udało im się zjednoczyć. – W naszym ruchu nie będzie przywódcy – mówił Borys Niemcow.

W skład nowego ruchu – któremu przyświeca legenda polskiej "Solidarności" – wchodzą ludzie z różnych ugrupowań. Oprócz Zjednoczonego Frontu Narodowego Garri Kasparowa, działaczy Jabłoka i rozwiązanego niedawno Sojuszu Sił Prawicy są w niej też przedstawiciele mniejszych grup opozycyjnych i działacze praw człowieka, np. Lew Ponomariow. Na sobotnim zjeździe zebrało się blisko 300 delegatów. – Mamy ludzi z 42 regionów Rosji – mówi "Rz" Maksim Rieznik, jeden z założycieli Solidarności.

– Kryzys doprowadzi do upadku kremlowskiej kliki – przekonują Kasparow i jego koledzy. Liczą, że coraz bardziej dotkliwy dla Rosjan krach doprowadzi do buntu przeciwko władzy i przysporzy poparcia demokratom. Nie wykluczają tego także eksperci.

– Ludzie nie interesowali się demokratami, bo putinowska stabilizacja dawała im poczucie bezpieczeństwa – mówi "Rz" publicysta Dmitrij Kamyszew. Teraz ta stabilizacja – na skutek kryzysu i drastycznego spadku cen ropy – pierwszy raz od dawna jest zagrożona. Rosjanie zaczęli się lękać o przyszłość. Opozycjoniści liczą, że wreszcie przejrzą na oczy i zapragną zmian. Właśnie dlatego na hymn swojego ruchu wybrali znaną absolutnie wszystkim w Rosji piosenkę legendarnego radzieckiego rockmana Wiktora Coja "Czekamy na zmiany" ("My żdiom pieremien").

Władze nie zasypiają jednak gruszek w popiele. Kilka tygodni temu na bazie rozwiązanego (decyzją kierownictwa partii) Sojuszu Sił Prawicy (SPS) powstała partia Słuszna Sprawa (Prawoje Dieło). Ugrupowanie jednoczy tych opozycjonistów, którzy zamiast marznąć na ulicach podczas protestów i wdawać się w przepychanki z milicją, są gotowi dogadywać się z Kremlem. Lepsza taka działalność opozycyjna niż żadna – tłumaczą.

– Słuszna Sprawa to sposób na odciągnięcie niezadowolonego elektoratu od radykałów – mówi Kamyszew. Tych ludzi, którzy na fali rozczarowania władzami zaczną szukać alternatywy. Do "odpowiednich" demokratów trafić będzie łatwo. Słuszna Sprawa będzie miała dostęp do mediów, prawdopodobnie również zostanie zarejestrowana.

[ramka][b]Powiedzieli dla „Rzeczpospolitej”

Andriej Piontkowski, moskiewski politolog[/b]

W Rosji mamy do czynienia nie tylko z kryzysem finansowym czy instytucjonalnym, z którym boryka się Zachód. Rosję toczy kryzys systemu egzystencjalnego czy inaczej modelu biurokratycznego feudalizmu, gdzie prawo własności zależy od lojalności wobec władz. Przykładem jest sytuacja byłego szefa Jukosu Michaiła Chodorkowskiego odsiadującego wyrok za wspieranie opozycji. System korporacji państwowej, kontrolowanej przez otoczenie premiera Władimira Putina, może nie przetrwać, a to oznacza szukanie wyjścia z sytuacji. Jedną z dróg może być wytypowanie zewnętrznych wrogów i wywołanie awantur, by odwrócić uwagę społeczeństwa od problemów wewnętrznych, takich jak spadek produkcji czy wzrost bezrobocia. Wśród wrogów mogłyby się znaleźć takie kraje Unii Europejskiej jak Polska czy Litwa, a także Stany Zjednoczone, Gruzja i Ukraina. Niewykluczone, że Moskwa znów spróbuje zaatakować Tbilisi albo wykorzysta polityczny spór w Kijowie, by zaostrzyć sytuację na Krymie. Być może część rosyjskich elit w końcu dojdzie do wniosku, że szukanie zewnętrznych wrogów jest niekorzystne dla Rosji, ale nie nastąpi to raczej za władzy Putina i jego otoczenia.

[i]—not. ta.s.[/i]

[b]Lewan Ramiszwili, Instytut Wolności, Tbilisi[/b]

Gruzja szczególnie mocno odczuje kryzys gospodarczy w Rosji. Tbilisi stanie się bowiem kandydatem numer jeden na liście wrogów zewnętrznych Kremla. Kolejne miejsce przypadnie Ukrainie, państwu w postradzieckiej przestrzeni, które także przejawia aspiracje euroatlantyckie i europejskie. Zdajemy sobie sprawę z takiego rozwoju wydarzeń i żyjemy w ciągłym oczekiwaniu na nowe rosyjskie prowokacje, a nawet ataki. Najbardziej mogą one przybrać na sile na terenach graniczących z separatystycznymi republikami: Abchazją i Osetią Południową. Choć Szwajcaria podjęła się roli arbitra w konflikcie między Moskwą a Tbilisi, to wątpię, by mogła ona doprowadzić do poprawy napiętych stosunków. Nie możemy też w pełni liczyć na Zachód, co pokazał już sierpniowy konflikt. Pozycję Tbilisi może także osłabić zmiana w Białym Domu. Obawiam się, że gdy władzę obejmie Barack Obama, sprawa Gruzji przestanie być priorytetem dla Waszyngtonu.

[i]—ta.s. [/i]

[b]Paweł Kowal, były wiceszef MSZ, Poseł PiS[/b]

Można się spodziewać, że kryzys gospodarczy będzie sprzyjać poszukiwania przez Kreml wroga zewnętrznego. To zresztą charakterystyczne dla obecnej ekipy rządzącej Rosją, że chętnie takiego wroga znajduje. Oczywiście powody do niepokoju może mieć Gruzja. Wydarzenia z sierpnia dowodzą bowiem, że Gruzini nie mogą czuć się bezpieczni.

Rosja wyraźnie chce, by kraje, które niegdyś wchodziły w skład ZSRR, pozostawały od niej w stu procentach zależne. Mówił o tym niedawno szef rosyjskiej dyplomacji Siergiej Ławrow. Z kolei państwa byłego Układu Warszawskiego miałyby się znaleźć w strefie buforowej. W ich sprawy Moskwa również chciałaby się móc wtrącać. Widać to na przykładzie tarczy antyrakietowej.

Polska jest w NATO i UE. Naszą rolą jest realistyczne przedstawianie sytuacji w Rosji i budowanie koalicji do załatwiania różnych spraw opartych o te oceny, a nie o błędne wyobrażenia.

[i]p.k.[/i][/ramka]

Rosyjska Solidarność narodziła się w sobotę w podmoskiewskich Chimkach. To już kolejna próba zjednoczenia podzielonej sceny opozycyjnej. – Tym razem udana – przekonują Garri Kasparow, Borys Niemcow i inni liderzy antykremlowskiego ruchu. Liczą, że na fali społecznego niezadowolenia i rozczarowania rządem w obliczu kryzysu uda im się pociągnąć za sobą Rosjan. W niedzielę pierwszy raz pod nowym sztandarem wzorowanym na polskiej "Solidarności" wyszli na ulicę.

Milicja zablokowała jednak próbę przeprowadzenia, wbrew zakazowi władz, demonstracji w Moskwie i Petersburgu. W rosyjskiej stolicy wiec zorganizowała opozycyjna koalicja Inna Rosja. Milicja na dwóch placach zatrzymała ok. 90 osób, które później ukarano grzywną za udział w nielegalnej demonstracji. W Petersburgu demonstranci usiłowali przejść Newskim Prospektem, ale też zostali zatrzymani. Aresztowano 60 uczestników manifestacji.

Pozostało 88% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1013
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1011
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1010
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1009
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Świat
Yi Peng 3 wykonał "zadziwiający manewr". Dziesięć dni później uszkodzony został podmorski kabel
Walka o Klimat
„Rzeczpospolita” nagrodziła zasłużonych dla środowiska