Krzyż w Lelczycach w obwodzie homelskim (wschodnia Białoruś) stanął przy wjeździe do miasta w październiku. Ksiądz Wital Myszona twierdzi, że jego ustawienie uzgadniał z milicją drogową. Mimo to pretensje zaczął zgłaszać architekt, 21-letni Wiaczesław Asipienka.
Proces trwał miesiąc. Wyrok zapadł dopiero w piątek, gdyż architekt jest w wojsku. Jego zastępca unikał natomiast składania zeznań, przedstawiając zwolnienie lekarskie. Gdy o sprawie wokół krzyża zaczęło być głośno na Białorusi, dowództwo Asipienki postanowiło udzielić mu urlopu. Młody architekt przybył więc na proces prosto z koszar.
– Uważam, że ten krzyż jest nieestetyczny i nieproporcjonalny – podtrzymał swoje pretensje. Nie podobał mu się m.in. kształt i wysokość krzyża. Nie potrafił jednak wskazać przepisów, które miałyby to regulować.
Mimo to sąd uznał jego pretensje i ukarał księdza. Wital Myszona musi zapłacić grzywnę w wysokości 35 tysięcy rubli białoruskich (ok. 15 dolarów). Jak podkreślał sędzia, wyrok ten nie oznacza jednak negatywnego stosunku do proboszcza z uwagi na jego przynależność religijną ani nie zależy sądowi na dyskryminacji miejscowej wspólnoty katolickiej.
Sąd przyznał też rację lelczyckiemu urzędowi zarządzania gruntami, który twierdził, że ksiądz nie dopełnił formalności związanych ze zmianą własności ziemi, na której stanął krzyż. W związku z tym duchowny został skazany na karę w wysokości 30 dolarów. – Sąd złamał procedurę – powiedział „Rz” obrońca księdza i zapowiedział odwołanie się do sądu obwodowego. Krzyż będzie stał do uprawomocnienia wyroku.