– Co dzień odbędzie się jakaś akcja albo koncert, albo plener malarski, lekcja historii naszych świątyń, quiz. Wszystko z jednym posłaniem: oddajcie kościół wiernym – mówił wczoraj dziennikarzom działacz niezalegalizowanej białoruskiej chadecji Paweł Siawieryniec.
Kościół jest częścią istniejącego niegdyś w Mińsku zespołu klasztornego bernardynów. Położony jest w centrum miasta. Pierwszą świątynię wybudowano tu na początku XVII w. W 1864 r. kościół został skonfiskowany przez władze – była to kara za powstanie styczniowe.
Obecnie mieści się w nim archiwum literatury i sztuki. Władze rozważały przekształcenie go w pięciogwiazdkowy hotel, co wzbudziło ogromne kontrowersje. W 2007 r. 30 tysięcy osób podpisało się pod apelem do prezydenta Aleksandra Łukaszenki wzywającym do zwrotu kościoła. Odpowiedzi nie było. Rok temu rządowy pełnomocnik ds. religii i narodowości Leanid Hulaka oświadczył, iż oddać świątyni nie można, bo nie ma dokąd przenieść archiwum.
– Raczej nie należy się spodziewać, by władze zmieniły zdanie. I to niezależnie od protestów wiernych i opozycji – powiedział „Rz” były szef Rady Najwyższej Białorusi, działacz opozycyjny Stanisław Szuszkiewicz.
We wtorek aktywiści chadecji i nielegalnego Młodego Frontu złożyli 4 tys. podpisów pod kolejnym apelem do władz. Wczorajszą demonstrację połączyli z obchodami tzw. Dnia Białoruskiej Solidarności. Pod murami kościoła miała się zebrać młodzież z portretami zaginionych polityków opozycyjnych i dziennikarzy.