Podpisał je, by wyjść z aresztu Sensacyjne oświadczenie, w którym ujawnił, że w areszcie KGB w Mińsku stosowane są tortury, Michalewicz wygłosił na konferencji prasowej. Zdaniem polityka miejsce z którego został wypuszczony w zamian za obietnicę współpracy z KGB i w którym wciąż znajduje się wielu opozycjonistów, jest „obozem koncentracyjnym w centrum Mińska".
– Z myślą o więzionych tam ludziach zdecydowałem się na ujawnienie prawdy – powiedział Michalewicz „Rz". Zdaje sobie sprawę, że publiczne zerwanie współpracy z KGB oraz podanie informacji o torturach może go zaprowadzić z powrotem do więziennej celi pod pretekstem ujawnienia tajemnicy śledztwa.
– Nie mogę jednak postąpić inaczej jako obywatel Białorusi kochający swój kraj – mówi Michalewicz. I dodaje, że nie czuje się dobrze na wolności, gdy więzieni opozycjoniści „codziennie przeżywają koszmar".
Wykaz tortur, którym został poddany, Michalewicz przedstawił w liście wysłanym do białoruskiej prokuratury i Biura ONZ ds. Tortur. Opowiada w nim, że ludzie w czarnych kominiarkach podwieszali go za zakute za plecami w kajdanki ręce. Więźniów zapędzano także nago do zimnego karceru, w którym słabsi fizycznie tracili przytomność. Michalewicz i jego współwięźniowie musieli przebywać przez około 40 godzin w niewietrzonym pomieszczeniu, w którym pomalowano podłogę farbą acetonową.
– Kłamstwem jest, że w areszcie KGB brakuje wolnych pokoi do spotkań więźniów z adwokatami – mówi „Rz" Aleś Michalewicz. – Obrońców nie dopuszcza się do klientów, żeby nie mogli się skarżyć na nieludzkie warunki i tortury – dodaje. Adwokaci na tyle odważni, aby reprezentować represjonowanych opozycjonistów, także znaleźli się pod „silną presją ze strony władz".