Zdaniem „Wall Street Journal" (WSJ) kolejny kryzys w Europie, tym razem poza strefą euro, mogą wywołać Węgry. Według ocen dziennika świadczyć o tym mogą kłopoty z uplasowaniem na rynku krótkoterminowych obligacji, których rentowność zwiększyła się do 6,79 proc. „To niemal tyle, ile wynosiła niedawno rentowność dziesięcioletnich obligacji włoskich" – zwraca uwagę WSJ. Stanowi to poważne obciążenie dla węgierskiego budżetu.
Z zadłużeniem sięgającym 73 proc. PKB Węgry są w znacznie gorszym położeniu niż wiele innych państw Europy Środkowo-Wschodniej. Są też jednym z krajów, obok Polski, Belgii, Malty i Cypru, wymienionych ostatnio przez Olli Rehna, komisarza UE ds. gospodarczych i walutowych, które powinny złożyć do połowy grudnia gotowe plany ograniczenia zbyt wysokiego długu publicznego.
– Nauczyliśmy się od Grecji i Włoch i podejmiemy konieczne działania – powiedział premier Viktor Orban w wykładzie wygłoszonym w London School of Economics. Plan oszczędnościowy zakłada podniesienie niektórych podatków, cięcia budżetowe oraz jeszcze ściślejszą współpracę w sprawach finansowych z Brukselą.
Z czterech milionów węgierskich pracobiorców jedna czwarta znajduje się obecnie poniżej progu podatkowego. Rząd chce sięgnąć do kieszeni tej grupy zatrudnionych. Wprowadzono już drastyczną, sięgającą 45 proc., redukcję wydatków lokalnych administracji. Dzięki temu dług publiczny zmniejszył się w tym roku o osiem punktów procentowych.
Jak wynika z prognoz Komisji Europejskiej, wzrost węgierskiej gospodarki wyniesie w przyszłym roku 0,5 proc. Po raz pierwszy też od wstąpienia Węgier do UE deficyt budżetowy powinien nie przekroczyć granicy 3 proc. Co więcej, jak zapowiedział premier, jeszcze w listopadzie Węgry zwrócą 2 mld euro kredytów uzyskanych z Brukseli. Z tych też przyczyn, jak zapewnia Orban, agencje ratingowe nie obniżą notowań Węgier.