Wskazując na wysoki wzrost gospodarczy Chin (8 proc. PKB), Indii (7 proc.) i Afryki (5,5 proc.), Cameron podkreślił, iż szacunki na ten rok dla UE – tylko 0,6 proc. – pokazują, że sytuacja Europy jest zła. Główny powód to brak konkurencyjności i nadmiar regulacji prawnych. – A teraz mamy propozycję podatku od transakcji finansowych – stwierdził, podkreślając, że sama Komisja Europejska przewiduje, iż podatek ten zredukuje europejski PKB o 200 miliardów euro i będzie kosztował 500 tysięcy miejsc pracy. – To po prostu szaleństwo – oświadczył premier.
Zaproponował ograniczenie unijnych regulacji oraz szybkie podpisanie porozumień o wolnym handlu z Indiami, Kanadą i Singapurem – to jego zdaniem winno przynieść wzrost PKB w UE o 90 miliardów euro. – Są też inne propozycje, jak Partnerstwo Pacyfiku, dlaczego by nie rozważyć ambitnego planu współpracy Europa – Afryka? – mówił.
Przemówienie Camerona skrytykował obecny w Davos lider brytyjskich laburzystów Ed Miliband, który stwierdził, że premier powinien zająć się brytyjską gospodarką .
Wielka Brytania pod wodzą Camerona świadomie sama umieszcza się na marginesie procesu decyzyjnego w UE, preferując zacieśnianie współpracy wyłącznie w gronie państw strefy euro. Na szczycie w Brukseli 9 grudnia brytyjski premier jako jedyny sprzeciwił się, żeby przepisy o dyscyplinie fiskalnej dla strefy euro stały się integralną częścią unijnych traktatów. Za swoją zgodę żądał korzystnej dla londyńskiego City zmiany w nowych przepisach o nadzorze bankowym, na co z kolei nie zgodzili się pozostali uczestnicy szczytu. Wbrew jego przewidywaniom zapadła jednak decyzja nie o traktacie dla strefy euro (jak postulowali Cameron oraz prezydent Francji Nicolas Sarkozy), ale o otwartej umowie międzyrządowej.
W rezultacie 26 państw przystąpiło do negocjacji nad osobnym traktatem fiskalnym, który w przyszłości być może uda się włączyć do unijnego prawa. Przedstawiciel Wielkiej Brytanii również uczestniczy w rozmowach, ale na prawach obserwatora. Cameron od początku próbował storpedować ten proces. Boi się głównie tego, że traktat będzie wykorzystywany do zmian w innych częściach prawa unijnego, które dotyczą Wielkiej Brytanii, np. rynku wewnętrznego. W ostatniej wersji dokumentu takie możliwości zostały jednak ograniczone do minimum.