Nowy gmach, w którym będą pracować deputowani, miałby zostać wybudowany na 160-hektarowej działce położonej 5 kilometrów poza obrębem moskiewskiej obwodnicy drogowej. – Z punktu widzenia infrastruktury i transportu to najlepsze miejsce – zapewniał Władimir Resin, szef komisji ds. budowy nowego centrum parlamentarnego.
O przeprowadzce parlamentu w Moskwie mówi się od lat. Zdaniem części polityków dotychczasowe siedziby Dumy Państwowej i Rady Federacji nie są wystarczająco imponujące. Ale największym problemem dla posłów jest docieranie do pracy przez zatłoczone ulice centrum. Narzekają też mieszkańcy, bo setki deputowanych przeciskają się w korkach, jadąc na sygnale, jeszcze bardziej blokują ruch. Były prezydent Dmitrij Miedwiediew, który w maju przekazał władzę w ręce Władimira Putina, w ostatnim miesiącu swojej prezydentury polecił, aby wreszcie wyznaczono miejsce na nową siedzibę. Teren poza obrębem obwodnicy nie bardzo jednak podoba się posłom. Poparł go jedynie nacjonalista Władimir Żyrinowski, który uważa, że „praca na świeżym powietrzu dobrze robi". Podał przykład prezydenta i premiera, którzy mieszkają i urzędują w rezydencjach pod Moskwą: Gorki i Nowo-Ogariowo.
– Dwie osoby mogą oddychać świeżym powietrzem, a 450 posłów nie? – przekonywał Żyrinowski, przypominając, że dekret prezydenta należy wykonywać.
Głosy sprzeciwu
Ci, którzy nie chcą wyprowadzać się z centrum Moskwy, tłumaczą, że siedziba parlamentu ma być dostępna dla zwykłych obywateli. Lider frakcji rządzącej Jednej Rosji Andriej Worobiow w zmianach dostrzegł nawet zagrożenie dla demokracji.
– Dyskutując o nowym miejscu dla parlamentu, powinniśmy się być może zastanowić nad tym, jakie miejsce dajemy wolności i demokracji w naszym życiu, czy jest ono centralne czy zepchnięte na peryferia. Miejsce dla fabryki ciężarówek ZIŁ i innych przedsiębiorstw w Moskwie jest. Dla parlamentu nie ma – mówił rozżalony.