Reklama

„Zawodowa solidarność”? Władimir Putin zbiera u siebie obalonych dyktatorów

Kreml zbiera u siebie autokratów wygnanych z własnych krajów, próbując ich wykorzystywać w swych politycznych grach. Nigdy się to nie udało, za to despoci żyją w Rosji na luksusowych emeryturach.

Publikacja: 22.10.2025 12:00

Baszar el-Asad i Władimir Putin

Baszar el-Asad i Władimir Putin

Foto: AFP

Z tego artykułu się dowiesz:

  • Dlaczego Kreml przyjmuje obalonych dyktatorów i jakie ma z tego korzyści?
  • Kto z obalonych przywódców znalazł schronienie w Rosji i w jakich okolicznościach?
  • Jaką rolę Rosja szykuje przyjęty autokratom?
  • W jaki sposób obdarzeni statusem emigranta dyktatorzy realizują swoje finansowe i życiowe plany w Moskwie?
  • Jakie były wcześniejsze praktyki Związku Radzieckiego w zakresie ochrony obalonych przywódców?

Obalony syryjski dyktator Baszar Asad jest już piątym przywódcą, który musiał uciekać ze swego kraju do Moskwy. Władimir Putin wszystkich zapewnił, że nigdy ich nie wyda. – To jest chyba też rodzaj „zawodowej solidarności dyktatorów” – tłumaczy rosyjski socjolog Igor Ejdman, dlaczego rosyjski lider zdecydował się ich gościć.

Eksperci podkreślają, że główny motyw jest jednak pragmatyczny. Kreml uważa, że może ich jeszcze wykorzystać przeciw krajom, z których uciekli, a przynajmniej szantażować nimi nowe władze tych państw. Wiadomo jednak tylko o jednej takiej próbie. Na początku inwazji na Ukrainę do stolicy Białorusi, Mińska przywieziono zbiegłego ukraińskiego prezydenta Wiktora Janukowycza. Miał stamtąd jechać do Kijowa, gdy tylko zdobędzie go rosyjska armia.

Nigdy to się nie stało i Janukowycz wrócił do swej luksusowej rezydencji pod Moskwą. – Prawdopodobnie dostał tereny, na których stała „dacza” marszałka Siemiona Budionnego – mówi jeden z moskiewskich dziennikarzy. Obecny lokator przerobił ją: pojawiły się baseny czy lądowisko dla helikopterów.

Jedni dyktatorzy przywożą do Rosji miliardy dolarów, innym Kreml pozwala się dorobić

 – Życie dość typowe dla obalonych dyktatorów, oni przecież przywykli żyć w luksusie – mówi szefowa Transparency International Russia Aliona Wandyszewa. Jej uwaga dotyczyła najnowszego putinowskiego gościa, Syryjczyka Baszara Asada, ale opisuje cały „klub obalonych prezydentów” mieszkających w Moskwie.

Reklama
Reklama

Czytaj więcej

Bliski Wschód. Rosja wystawiana za drzwi

Jedyna różnica między Asadem a Janukowyczem jest taka, że Syryjczyk przywiózł ze sobą ogromne zasoby. Według rosyjskich dziennikarzy śledczych przetransportował do Rosji około ćwierć miliarda dolarów. Departament stanu USA szacuje jego majątek na 2-12 mld dol., umieszczony jest on jednak w różnych miejscach na świecie.

Janukowycz natomiast poniósł znaczne straty finansowe uciekając z Ukrainy. Ale Kreml pozwolił mu dorobić, np. handlując węglem z Donbasu. – Gwarantujemy ci bezpieczeństwo, będziesz też miał pieniądze. A jak jeszcze przedstawisz jakiś projekt polityczny (dotyczący swego kraju – red.), to dostaniesz bonus – jeden z ekspertów wyjaśnia, na co mogą liczyć obaleni dyktatorzy. Choć to ostatnie dotyczy raczej jednego szczególnego przypadku – zbiegłych Ukraińców.

Z Kijowa bowiem, po rewolucji na Majdanie, do Moskwy uciekła znaczna część rządu. Z Asadem z kolei przyjechała jego rodzina i ok. 1,2 tys. wyższej rangi urzędników oraz generałów wojska, policji i różnych służb specjalnych.

Czytaj więcej

Gdzie wyparowały miliardy Wiktora Janukowycza?

Jak do tej pory nic nie wyszło z żadnego „projektu politycznego” ukraińskich uciekinierów. – Jeśli w Syrii, powiedzmy za 10-15 lat, zaczną się jakieś niepokoje, Kreml będzie mógł wtedy powiedzieć: O, a my mamy waszego prezydenta. Chcecie go? – ukraiński ekspert Mychajło Szejtelman przypuszcza, że Rosjanie nie zrazili się porażką projektów z Ukraińcami.

Reklama
Reklama

Od Syrii po Kirgizję despotów ratują służby specjalne Rosji

Syryjczyka i Ukraińca łączy to, że obu z ich krajów wywiozły rosyjskie służby specjalne. Podobnie jak byłego władcę Adżarii, autonomicznego regionu w składzie Gruzji Asłana Abaszydzego. Zbudował on tam swoje udzielne księstwo, z którego musiał uciekać jeszcze w 2004 r., po gruzińskiej „rewolucji róż”. Osobiście przyjechał po niego z Moskwy ówczesny sekretarz kremlowskiej Rady Bezpieczeństwa Igor Iwanow.

Od tego czasu Abaszydze cicho żyje sobie w rosyjskiej stolicy, unikając publicznego rozgłosu. Nie bardzo ma inne wyjście, na wniosek Gruzji ścigany jest listem gończym Interpolu m.in. za współudział w morderstwie.

– Kreml mówi im wszystkim (zaprzyjaźnionym dyktatorom – red.): w razie czego możesz do nas przyjechać ze swoimi pieniędzmi, nikt ci ich nie zabierze. Oczywiście, jeśli będziesz trzymał z nami sztamę – wyjaśnia rosyjski dziennikarz śledczy.

Czytaj więcej

Generałowie i prezydenci: Kreml przygarnia wszystkich

Rok po Abaszydze do Moskwy zwiał prezydent Kirgizji Askar Akajew, obalony przez tzw. rewolucję tulipanów. Wrócił do swego kraju dopiero w 2021 r., a w 2023 r., pod naciskiem Kremla, umorzono sprawy karne przeciw niemu. Ale Akajew wolał mieszkać w Moskwie. W przeciwieństwie do innych, już na emigracji, sam zrezygnował z urzędu prezydenta. Ponadto – znów jako jedyny – pracuje zarobkowo w rosyjskiej stolicy. Będąc fizykiem z wykształcenia wykłada na moskiewskim uniwersytecie.

Pięć lat po Akajewie w rosyjskiej stolicy wylądował jego następca, który objął władzę po „rewolucji tulipanów”, Kurmanbek Bakijew. Obalony przez kolejną rewolucję, też uciekł przy wsparciu rosyjskich służb. Ale nie zatrzymał się długo w Moskwie, ostatecznie osiadł na Białorusi.

Reklama
Reklama

Pomaganie obalonym dyktatorom: tradycja jeszcze z czasów ZSRR

– (Pomaganie obalonym dyktatorom) to jeszcze tradycja ZSRR. Spowodowane jest tym, by inni poplecznicy Moskwy nie przeszli na „drugą stronę”. Oni muszą mieć pewność, że Kreml wesprze ich w trudnej chwili. Obecnie dotyczy to takich ludzi jak Daniel Ortega w Nikaragui czy Nicolás Maduro w Wenezueli – mówi Ejdman.

Tradycja rzeczywiście powstała jeszcze w Związku Radzieckim. Pierwszym, który znalazł się w Moskwie na honorowym wygnaniu był jeszcze w 1956 r. węgierski dyktator Mátyás Rákosi. Kreml go odwołał, ale jego rządy nad Dunajem przyczyniły się do wybuchu węgierskiej rewolucji. Tyle, że on oglądał ją z bezpiecznej odległości.

Pierwszym, który znalazł się w Moskwie na honorowym wygnaniu był jeszcze w 1956 roku węgierski dyktator Mátyás Rákosi.

Ponownie na emerytury dyktatorzy zaczęli przybywać do Moskwy dopiero w latach 80.. Wtedy Kreml odwołał mongolskiego marszałka Jumdżagina Cedenbała ze stanowiska przywódcy kraju – ale dopiero wtedy, gdy zgodził się, by w Mongolii stacjonowały wojska radzieckie. Nie odegrał już potem żadnej roli politycznej.

Po nim do Moskwy uciekł w 1991 r. dyktator NRD Erich Honecker. By nic mu się nie stało w ogarniętych euforią zjednoczeniową Niemczech, radzieckie służby najpierw umieściły go w berlińskim szpitalu radzieckiej armii, a potem przewiozły do Moskwy. Tyle że wkrótce rozpadł się ZSRR i ścigany niemiecką nienawiścią Honecker musiał uciekać aż do Chile, gdzie zmarł.

Reklama
Reklama

Podobnie było z marionetkowym władcą Afganistanu Babrakiem Karmalem, który do swego kraju wjechał w taborach radzieckich wojsk w 1979 r., a odwołano go w 1986 r.

Polityka
Niemcy: Parlament za powiększeniem armii. Wprowadza dobrowolną służbę wojskową
Polityka
Ważna decyzja Sądu Najwyższego USA. Walka o wyborców w Teksasie
Polityka
Emmanuel Macron ostrzega przed zdradą Amerykanów. Ujawniono zapis rozmowy
Polityka
Obamowie wciąż wskazują drogę
Materiał Promocyjny
Startupy poszukiwane — dołącz do Platform startowych w Polsce Wschodniej i zyskaj nowe możliwości!
Polityka
Kontrowersyjna decyzja Pete'a Hegsetha. „New York Times” pozwał Pentagon
Materiał Promocyjny
Jak rozwiązać problem rosnącej góry ubrań
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama