Jesteśmy w stanie udowodnić, że NPD jest partią antykonstytucyjną – twierdzą władze wszystkich niemieckich landów. Ich przedstawiciele w drugiej izbie parlamentu Bundesracie przygotowują już wniosek o delegalizację tego ugrupowania.
Nie jest jeszcze jasne, czy na taki krok zdecydują się Bundestag oraz rząd. Prawie dziesięć lat temu wspólny wniosek naczelnych organów RFN odrzucił Federalny Trybunał Konstytucyjny w Karlsruhe. Jak będzie tym razem? Bardzo ostrożnie wypowiada się na ten temat kanclerz Angela Merkel, a także szef niemieckiego MSW.
Na niebezpieczeństwa porażki zwraca uwagę także minister sprawiedliwości. Obawia się nie tyle powtórki z historii, ile decyzji Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu, do którego zamierza się zwrócić NPD w razie porażki w Karlsruhe.
– Ryzyko jest ogromne, gdyż kolejne niepowodzenie naczelnych organów władzy wzmocni NPD – tłumaczy „Rz" prof. Klaus Schroeder z Wolnego Uniwersytetu w Berlinie. Nie ma także złudzeń, że po likwidacji partia zejdzie do podziemia.
Warunkiem delegalizacji jest udowodnienie, że NPD jest ugrupowaniem wzywającym do obalenia siłą istniejącego porządku prawnego RFN. To zadanie trudne. NPD jest legalnie działającą partią od 1964 roku. Nigdy nie zdołała przekroczyć 5-proc. progu wyborczego w skali kraju i dlatego nie miała swej reprezentacji w Bundestagu. Po upadku NRD święciła tryumfy na wschodzie Niemiec. Ale i tu traci popularność. Renesans przeżywała po fiasku procedury delegalizacyjnej w 2003 roku. – Wyjdą z tego z rozkwaszonym nosem – zapowiada Holger Apfel, szef NPD.